sobota, 23 maja 2015

#dos.

#podkład

  Pierwsze dni w Bełchatowie nie różniły się w zasadzie od tych, które spędzała w Warszawie. Może poza tym, że w tym mieście nie było setek ludzi, którzy od rana do nocy pędzili przed siebie. Łódzkie miasto wydawało się być o wiele spokojniejsze, tu mało kto się śpieszył. Ludzie nie wydawali się być tak egoistyczni, pochłonięci swoimi sprawami. Nie powiesz żebyś natychmiast stała się wielką miłośniczką tego miasta, aczkolwiek nie byłaś już tak sceptycznie nastawiona wobec mieszkania tutaj. Można by rzec, że przełamałaś lody, bo jak na razie raczej nie mogłaś narzekać na warunki życia. Twoja wspaniała nadopiekuńcza matka się o to postarała, jakby inaczej. Musiała przecież kontrolować niemal każdy aspekt twojego życia, a przynajmniej próbować. Nie miałaś nawet siły by po raz któryś zaczynać z nią spór o to, że nadto ingeruje w twoją prywatność. Nauczyłaś się po prostu pokazywać jej tyle swojego życia, co nic. Wydawało jej się, że wie wszystko o tobie, a tak naprawdę znała zaledwie ułamek prawdy o swojej córce. Nie potrafiłaś inaczej. Za bardzo się od siebie oddaliłyście lata temu, by wasza relacja wyglądała normalnie. Teoretycznie była blisko, ale w praktyce była na drugim biegunie. Z resztą jak większość ludzi w twoim otoczeniu. Przez wydarzenia przeszłości twoja podświadomość zmuszała cię do trzymania wszelakich dystansów. Budowałaś wokół siebie bezpieczną bańkę, aby więcej nie przechodzić tego, czego doświadczyłaś kilkanaście lat temu. To zbyt mocno ugruntowało się w twojej psychice, byś ot tak tego zaprzestała. Jedynie Mikołaj był osobą, której z czasem udało się nieco zburzyć twój schemat i złamać mury obronne. Był jedynym osobnikiem płci męskiej, którego byłaś w stanie dopuścić do siebie tak blisko. Był jedynym facetem, którego cielesną bliskość byłaś w stanie zaakceptować. Był też unikatem, z którym po prostu potrafiłaś rozmawiać godzinami. Z innym mężczyznami, jeśli już takowi pojawiali się w twoim życiu, nie łączyły i nigdy łączyć cię nie będą takie relacje. To z całą pewnością pokłosie wydarzeń przeszłości, jednak nie potrafiłaś tego zmienić. A może nie chciałaś? Po prostu nie marzyłaś jak większość kobiet o wielkiej miłości i księciu z bajki. Nie mówiąc tu już t o związku. Co tu dużo mówić, nie interesowały cię. Taka byłaś, niezmienna od lat i wcale nie zanosiło się na wszelakie zmiany. Nie liczyłaś już na nie. Nie łudziłaś się, że przyjdą. Pogodziłaś się z tym, że twoje życie było takie, a nie inne. Popieprzone na całej linii.
 -Naprawdę planujesz tam pracować? W korpo?-dopytuje Mikołaj
 -Z tymi studiami, co innego mi zostaje? McDonald?-prychasz
 -Przecież ty nawet tego nie lubisz.-upierał się
 -Zgoda, to nie jest coś o czym zawsze marzyłam, ale zawsze jakaś forma zarobku, niezłego zarobku.
 -Nie wytrzymasz tam zbyt długo.-mówi rozbawiony
 -Nie dobijaj mnie, okej?-mówisz również nieco rozbawiona- A jak tam z twoją pracą?
 -Patrzysz na nowego kierownika działu kreatywnego moja droga.-szczerzy się- Ale dość o pracy, bo jeszcze ona nam wyjdzie bokiem. Teraz idziemy na odrobinę szaleństwa i rozrywki.
 -Mecz? Naprawdę?-krzywisz się- Nie znam się na sporcie.
 -Nie musisz.-wzrusza ramionami- Ja obejrzę fajne widowisko, a ty sobie poszukasz potencjalnych partnerów. Deal?
 -Oszalałeś.-kręcisz głową z niedowierzaniem
 -Owszem, to już dawno temu.-szczerzy się
 -Wisisz mi za to jakieś karkołomne zakupy Miki.-grozisz mu palcem, a ten jedynie pokazuje ci język po czym znika z twojego pola widzenia, pozwalając przygotować ci się do wyjścia. Perspektywa spędzenia najbliższych godzin na hali i podziwianiu kilkunastu wyrośniętych facetów, którzy w pocie czoła gonili za piłką, wcale, a wcale nie napawała cię przesadnym optymizmem. Było to raczej wyjście z serii tych, które po prostu musiały się odbyć. Dlatego też, nie siliłaś się na żadne szaleństwa. Jak byłaś ubrana, tak wyszłaś.
W chwili, gdy weszłaś na halę, wypełnioną po brzegi kibicami w której nie było słychać wręcz własnych myśli byłaś raczej przekonana, że długo tu nie zabawisz. Jedyne o czym marzyłaś w tamtym momencie to ucieczka. I szczerze mówiąc, zrobiłabyś to bez wahania, gdyby nie fakt, że obiecałaś przyjacielowi, że mu potowarzyszysz. Chwała niebiosom, że ktoś wymyślił telefony bo ten wypełniał ci najbliższe kilka minut tego meczu. Przynajmniej do czasu, aż emocjonujący się tym spotkaniem Mikołaj nie skierował swojej uwagi na ciebie. Po małej reprymendzie, chcąc nie chcąc musiałaś wykazać choć odrobinę zainteresowania. Na pierwszy rzut oka, za bardzo nie porwało cię to, co zobaczyłaś. Dopiero po dłuższej chwili dostrzegłaś coś, a raczej kogoś, kto cię zainteresował. Brunet, którego najpierw spotkałaś w warszawskim klubie oraz ten, który próbował z całą pewnością zdobyć twój numer kilka dni temu pod supermarketem. Nie powiesz, że nie byłaś zaskoczona jego obecnością tutaj, bo z całą pewnością byłoby to kłamstwo. Jednak dzięki temu, iż był pochłonięty grą, mogłaś mu się o wiele lepiej przyjrzeć. A nie dało się ukryć, był to widok, co najmniej przyjemny dla oka. Przez to nie spostrzegłaś się nawet kiedy mecz dobiegł końca, a drużyna tajemniczego nieznajomego odniosła zwycięstwo. Wtedy twój przyjaciel powrócił do świata żywych prowadzą monolog w którym wyrażał niejednokrotnie zachwyt nad grą drużyny z Bełchatowa. Szczerze powiedziawszy nie za bardzo wsłuchiwałaś się w jego słowa. Twoja uwaga skupiona była raczej na kimś innym. Sama nie wiedziałaś, dlaczego właściwie tak bardzo skupiał twoją uwagę. I chyba właśnie to czyniło go tak atrakcyjnym w twoich oczach. Dlatego też miałaś nadzieję, że jeszcze go spotkasz i to niebawem.
Wedle zapowiedzi twojego wspaniałego przyjaciela wieczorem obieraliście kierunek na jeden z popularniejszych klubów w tym mieście. Tym razem zbierałaś się o wiele chętniej. Nie zwlekałaś z wszelakim makijażem i zmianą ubioru do ostatniej chwili. Doprowadziłaś się do względnej perfekcji o wiele przed czasem. Dlaczego? Potrzebowałaś się wyszaleć. Oderwać swoje myśli od codziennego życia. Tak po prostu się dobrze zabawić. Całe szczęście, że Mikołaj zdecydowanie rozumiał twoje potrzeby i nie komentował niczego ponadto. Znaliście się zbyt długo bo to robił. To było tak naturalne, jak dla każdego człowieka oddychanie. Weszło to już w waszą naturę na tyle, że traktowaliście to niemal jak czynność dnia codziennego. Zastanawiałaś się tylko do kiedy to potrwa. Byłaś niemal pewna, że Mikołaj lada chwila znajdzie sobie jakąś drugą połówkę. Może i lubił przygodne znajomości, ale w przeciwieństwie do ciebie, chciał się ustatkować. Chciał znaleźć osobę, z którą mógłby spędzić resztę życia. Oczywiście byłaś świadoma, że ta chwila nadejdzie, prędzej czy później. Chciałaś go mieć jak najdłużej przy sobie. To nie wynikało z twojego egoizmu. Był po prostu jedyną osobą w twoim życiu, której naprawdę ufałaś. Nie wyobrażałaś sobie by miało go zabraknąć. To dzięki niemu byłaś teraz, tu gdzie byłaś. Mogłaś skończyć o wiele gorzej. Oczywiście chciałaś by był szczęśliwy, ale miałaś cichą nadzieję, że upłynie jeszcze trochę czasu zanim nadejdzie ta chwila.
 -Co sądzisz o tamtej?-pyta Mikołaj
 -Od kiedy lubisz rude?-spoglądasz na niego
 -Nie lubię.-kręci głową
 -Na żonę się nie nadaje, wygląda jak dziwka.-komentujesz ową kobietę
 -To idealnie.-szczerzy się- A teraz pora na ciebie. Pan przy barze?-rzuca
 -Mógłby być moim ojcem.-prychasz widząc kandydata wskazanego przez przyjaciela
 -A ten blondyn naprzeciwko nas?
 -Wygląda jakby uciekł z lekcji z gimnazjum.-chichoczesz po czym upijasz drinka
 -Strasznie wybredna z ciebie zawodniczka Lil.-uśmiecha się- A może barman?
 -Chętnie poczekam aż skończy zmianę o szóstej.-przewracasz oczami- Poradzę sobie, lepiej leć do swojej rudej koleżanki.
 -Nie zostawię cię bez odpowiedniej opieki mała.
 -Nie martw się, zaraz się znajdzie.-uśmiechasz się uroczo po czym dopijasz drinka i ruszasz w kierunku parkietu. Przez dłuższą chwilę bawicie się wspólnie kompletnie zatracając się w rytmach klubowej muzyki. Wedle twoich oczekiwań twój przyjaciel zostaje porwany w objęcia wspomnianej wcześniej koleżanki, która postanowiła przejąć inicjatywę. Ty nie zważając na jego brak obok doskonale się bawisz. Dopiero po kolejnej godzinie zabawy schodzisz z parkietu i udajesz się w kierunku baru. Zamawiasz kolejne już mojito odrzucając przy okazji zaloty jednego z barmanów. Jego osoba nie była raczej na szczycie listy twoich pragnień. Pewnie siedziałabyś tam przez kolejne minut dopóki nie wypiłabyś drinka oraz do czasu w którym dotarłby do niego twój brak zainteresowania. Jednak za chwilę zostałaś kompletnie sprowadzona do parteru. Otóż obok ciebie nie wiedzieć skąd zmaterializował się tajemniczy brunet. Początkowo nie zostałaś zauważona, jego uwaga była skupiona na barmanie, któremu składał zamówienie. Dopiero po chwili jego przeraźliwie brązowe oczy zatrzymały się na tobie.
 -A my znowu się spotykamy.-rzuca z tym samym uśmiechem, którym obdarzył cię podczas waszego poprzedniego spotkania
 -Przypadek.-wzruszasz beznamiętnie ramionami
 -Nie wierzę w przypadki.-dodaje nieustannie ci się przyglądając- Co taka piękna kobieta jak ty, robi tu sama? Mąż w domu?-pyta rozbawiony z całą pewnością mając w pamięci twoje słowa z waszego ostatniego spotkania
 -Tak, pilnuje dzieci.-odpowiadasz nieco sarkastycznie
 -Pytam poważnie.
 -Powiedzmy, że na kogoś czekam, chociaż nie jestem pewna, czy to dobre słowo.-odpowiadasz mu- No, a ty?
 -Na mnie mąż nie czeka.-mówi z uśmiechem
 -Byłabym zdziwiona, gdyby było inaczej.-na twojej twarzy widnieje cień uśmiechu
 -Skoro to mamy wyjaśnione, to może powiesz mi z kim mam przyjemność ostatnimi czasy dość często na siebie wpadać?-pyta wciąż lustrując cię spojrzeniem
 -Liliana.-mówisz
 -Facundo.-odpowiada ściskając twoją dłoń w taki sposób, że po niemal całym ciele przechodzą cię dreszcze. Mrugasz kilkukrotnie powiekami. Kiedy patrzysz na niego, widzisz, że nie tylko ciebie to uderzyło.
 -Nie zamówiłeś czegoś przypadkiem?-pytasz, gdy ten gestem ręki zaprasza cię do tańca
 -To może poczekać.-uśmiecha się tajemniczo po czym ujmujesz jego dłoń i kroczysz tuż za nim. Po jednej dość szybkiej piosence w trakcie, której byłaś w dość bezpiecznej od niego odległości jak na złość na sali zabrzmiały o wiele wolniejsze rytmy. Nie miałaś nawet co liczyć na to, że po jednym tańcu odejdzie. Bo już po chwili dystans między wami w zasadzie zniknął, a ty mogłaś poczuć zapach jego perfum tuż przy sobie. Nie wiedziałaś czy to przez alkohol czy jego intensywny zapach perfum, ale kompletnie na ciebie działał. Wręcz czułaś to napięcie między wami. Już dawno nie czułaś czegoś takiego w towarzystwie mężczyzny. Szkoda było, więc nie wykorzystać takiej okazji. Tym bardziej, że widziałaś, iż i jemu zdecydowanie podobała się owa sytuacja. Z każdą kolejną minutą głupiałaś co raz to bardziej. A sytuacji z całą pewnością nie ulepszał fakt, iż mimo upływu kolejnych minut i zmiany muzyki, ty wciąż tkwiłaś za blisko niego.
 -Nie byłeś tu przypadkiem z kimś?-pytasz nagle
 -Mógłbym zapytać o to samo.-odpowiada z uśmiechem- Ale tak szybko mi tym razem nie uciekniesz.
 -To groźba? Mam zacząć krzyczeć?-przechylasz głowę
 -Śmiało, na pewno będzie słychać.-śmieje się
 -Będziesz mnie tu przetrzymywał wbrew mojej woli, tak?
 -Skąd, możesz iść, nawet teraz.-podnosi ręce w geście kapitulacji. Korzystając z tego odchodzisz parę kroków po czym się zatrzymujesz. Przygryzasz wargę. Był zbyt kuszącą okazją by dać jej umknąć. Odwracasz się. Był w dokładnie tym samym miejscu, w którym go zostawiłaś. Stał patrząc na ciebie z błyskiem w oku. Przez dłuższą chwilę żadne z was nie wykonało żadnego ruchu. Po prostu toczyliście bitwę na spojrzenia. Wypuściłaś głośno powietrze z ust. Czułaś jak twoje mięśnie brzucha się zaciskają. Miałaś wrażenie, że zaraz nie wytrzymasz, więc nie czekając dłużej na jego reakcję po prostu ruszyłaś do przodu. Nie wiesz nawet kiedy na niego wpadłaś, a wasze usta złączyły się w żarliwym pocałunku.Wszystko potem potoczyło się zdecydowanie za szybko. Ale nie mogłaś nic na to poradzić. Byłaś pijana, a do tego w twoim wnętrzu płonęło dzikie pożądanie. To nie było zbyt dobre połączenie. Jednak w tej chwili się kompletnie nad tym nie zastanawiałaś. Nie miałaś nawet na to ochoty. Jedyne na co miałaś, to szalenie przystojny brunet.
Nie jesteś nawet tak do końca pewna jak znaleźliście się w twoim mieszkaniu. Wiedziałaś jedynie, że Mikołaja w nim nie było i szybko nie będzie, więc się nawet nim nie kłopotałaś. Byłaś pewna, że sobie poradzi, z resztą ty miałaś teraz o wiele lepsze zajęcie. Zajęłaś się silnymi męskimi dłońmi błądzącymi niemal po całym twoim ciele oraz ustami zdecydowanie pragnącymi więcej. W szybkim tempie twoja kreacja wylądowała kilka metrów za tobą, tak samo jak jego koszula. Dość szybko wylądowaliście w twojej sypialni, w której kolejne części garderoby skończyły na podłodze. Niemal tak szybko jak poczułaś pod sobą miękki materac, a nad sobą spragnionego twojej bliskości mężczyznę. Doprowadzał cię do szaleństwa swoimi zmysłowymi ruchami dłoni czy pocałunkami. I robił to jeszcze przez dłuższą chwilę dopóki nie ukrócił tych przyjemnych męczarni, jednym ruchem znajdując się w tobie. A potem było jeszcze więcej i więcej przyjemności doprowadzających do ekstazy. Usypiasz kompletnie wyczerpana w chwili, gdy za oknem mrok zaczynał ustępować światłości. I tym razem nie nawiedzają cię nocne zmory. Śpisz nader spokojnie, co wydaje ci się być wręcz niemożliwym. Dlatego budzisz się kompletnie zdezorientowana. Odgarniasz niesforne kosmyki włosów przysłaniające ci widok. Kiedy podniosłaś delikatnie głowę ujrzałaś pogrążonego we śnie bruneta. Dopiero po chwili doszły do ciebie wszelakie wydarzenia ubiegłej nocy. Całkiem zadowolona ze swoich podbojów powtórnie udajesz się w krainę snu. Powtórnie otwierasz oczy, gdy do pokoju wpadają liczne promienie słoneczne, a po mieszkaniu rozchodzi się dźwięk dzwonka do drzwi. Krzywisz się czując także ciężar wypitych szklanek alkoholu. Podnosisz jednak ciężką głowę, po czym na dzień dobry otrzymujesz firmowy uśmiech od swojego towarzysza.
 -W takim wydaniu wciąż wydajesz się być zdecydowanie kusząca.-mruczy
 -Dwa razy się do tej samej rzeki nie wchodzi, nie wiesz?
 -Ale mnie się podoba ta rzeka, powiedziałby, że szalenie.-mówi po czym niespodziewanie cię przewraca tak, że znajdował się teraz nad tobą
 -Nie bawię się w związki.-mówisz wprost
 -Dobrze, że się rozumiemy.-uśmiecha się po czym wasze usta łączą się w namiętnym pocałunku przerwanym przez któryś z kolei dzwonek do drzwi. Chcąc, nie chcąc przerywasz ową czynność, wrzucasz na siebie pierwszą lepszą rzecz po drodze zbierając walające się po salonie ubrania i kierujesz się ku drzwiom. O mało nie dostajesz zawału na widok osoby, którą ujrzałaś tuż za nimi. Niemal pędem wracasz do sypialni.
 -Masz być cicho.
 -Mąż?-pyta rozbawiony
 -Gorzej. Matka.-przewracasz oczami- Cicho.-dodajesz po czym w ekspresowym tempie doprowadzasz się do jakiegokolwiek ładu. Bierzesz głęboki wdech po czym otwierasz drzwi. Wiesz, że to nie będzie łatwa ani przyjemna rozmowa. Jednak musisz jak najszybciej się jej pozbyć z mieszkania. Nie marzyłaś o tym, by opowiadać jej o wspomnieniach poprzedniej nocy. Ani tym bardziej zapoznawać ją z nimi, dosłownie.

~*~
Drugi rozdział, a tu już się dzieje, uwierzcie, to dopiero początek. Jak na początek przystało, jest tajemniczo i tak będzie jeszcze przez dłuższą chwilę, nie można w końcu wszystkiego od razu zdradzać, prawda? :P Jedyne o czym mogę Was zapewnić to to, że będzie dość interesująco, o to się postaram. Nie przedłużając, dziękuję raz jeszcze za obecność i liczę na nią w dalszym ciągu :)
Ściskam,
wingspiker.

20 komentarzy:

  1. Bez zbędnych wstępów, tak jak napisałam ci na GG, czytając odczuwam takie napięcie, że niedługo naprawdę moje serce stanie! Z każdym wersem poznaję Lil z tej prawdziwej strony. Tej Lil, próbującej odciąć się od innych. Z natrętną matką na głowie. Ze wspaniałym przyjacielem. I tajemniczym początkiem relacji z Facundo. Oboje nie bawią się w związki. Ale co z tego wyniknie? Nie wierzę, że się nie przełamią. W końcu ta bańka wytworzona przez dziewczynę pęknie i Conte pozna prawdziwą Lil. Jak na razie 10/10, oby tak dalej, kochana!
    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. "Wszystkie drogi prowadzą do Facundo" - chyba tak mogę podsumować to, co do tej pory wydarzyło się w życiu Liliany.
    Główni bohaterowie nie zamierzali się zbyt długo ze sobą patyczkować i szybko przeszli do konkretów. W końcu potrzeby nie mogą zbyt długo czekać na bycie zaspokojonymi ;)
    Obawiam się jednak, ze któregoś dnia jedno z nich zechce zabawić się w związek, co stanie się początkiem niemałych kłopotów...
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że matki nie uda się tak łatwo z domu, kolokwialnie mówiąc, wyrzucić. Mam nadzieję, że Facundo dotrzyma słowa i będzie cicho siedzieć w pokoju. Chociaż nie. Jeśli wyjdzie to szczęka matce opadnie może zrozumie, że Lilka sama sobie poradzi.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział! Czekam na więcej z niecierpliwością ;) Pozdrawiam serdecznie;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Osobiście mi się wydaję, że coś ukrywanie Facundo w sypialni nie wyjdzie ;]
    Pytanko: Co ta za piosenka w tle? *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. czuję, że mamusia zechce wparować do sypialni i znajdzie Facundo :)

    Zapraszam na nowe opowiadanko z Andrzejem Wroną w roli głównej. Komentarze mile widziane :)
    http://doswiadczeniprzezlos.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. O matko, jestem zafascynowana, a to i tak chyba mało powiedziane :D Facundo-Casanova, no, no ;p Oboje nie chcą bawić się w związki, ale znając Ciebie, któreś w końcu zacznie i ja stawiam, że będzie to Argentyńczyk... I mogą się wówczas zacząć kłopoty... Nadal bardzo intryguje mnie Liliana. Wiedziałam, że nie będzie się długo patyczkowała z Facu, ale jednak trochę mnie zaskoczyła :P
    A teraz mamusia zobaczy Conte, czy nie zobaczy, o to jest pytanie :D Czekam niecierpliwie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie sądziłam, że tak szybko dojdzie do zbliżenia. Mamuśka zaraz wleci do sypialni znając życie. Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzisiaj będzie mało konstruktywnie, bo jakaś choroba mnie zbiera i nie mam głowy :/
    Kulminacją zaskoczenia w tym rozdziale jest dla mnie zbliżenie Lil i Facu ;o Ogólnie mam wrażenie, że ktoś (mężczyzna?) skrzywdził Lilę w przeszłości? Mam jakieś tam wizje, ale nic konkretnego, więc czekam na rąbek tajemnicy :)
    Póki co denerwuje mnie jej matka, która za wszelką cenę kieruje życiem córki. Czekam na kolejny! Jutro? :)
    Ściskam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zaprzeczę ani nie potwierdzę przypuszczeń ;)

      Usuń