Minął tydzień. Siedem cholernych dni od chwili, w której twój terapeuta oznajmił ci, iż dłużej nie jest ci w stanie pomóc, a raczej, że jest kolejnym konowałem, który miał nie mało płacone i robił całe nic. Równe sto sześćdziesiąt osiem godzin w czasie, których niejednokrotnie mierzyłaś się z poronionym pomysłem przeprowadzki. Przez pierwsze trzy doby zdołałaś zwyzywać go co najmniej setki razy. Przez następne dwie zastanawiałaś się czy masz w ogóle jakieś wyjście. W kolejnych docierałaś się ze świadomością, że nawet, gdybyś zaparła się rękami i nogami, to i tak zostałabyś siłą wywieziona do Bełchatowa. W końcu to miało być dla twojego dobra. Nie wiedziałaś czy było cokolwiek na tym świecie, co mogłoby ci pomóc. Powoli przestawałaś się łudzić, że najdzie dzień w którym twoje demony przeszłości odejdą i zostawią cię w spokoju. Ponoć czas leczył rany, jednak w twoim przypadku było wręcz odwrotnie. Lata mijały, a ty czułaś, że wewnętrzne brzemię jakie dźwigałaś, co raz to bardziej ci ciążyło. Zewnętrznie funkcjonowałaś niemal bez zarzutu, za to w środku nie byłaś w najlepszej kondycji. Najgorszy nie był fakt, iż nikt z zewnątrz ani najbliżsi nie byli ci w stanie pomóc. Najgorsze było, że sama nie mogłaś pomóc sobie. Ale czy mogłaś komuś to powiedzieć? Wszyscy dookoła byli święcie przekonani, że to właśnie dzięki nim jesteś w tym miejscu, a nie innym. Mogłaś po prostu powiedzieć, że zamiast ci pomagać, momentami ciągnęli cię nad przepaść? Oczywiście, że nie mogłaś. Z miejsca zostałoby to potraktowane jako żart czy kolejna złośliwość z twojej strony. Bo takie właśnie było twoje życie. Pochrzanione na setki możliwych sposobów. Dokładnie jak ty sama.
-Podjęłaś już decyzję?-pyta cię twój terapeuta
-Nie.-wypalasz beznamiętnie patrząc przed siebie
-No cóż...-wzdycha mężczyzna
-Ta decyzja została już chyba podjęta.-wtrącasz, a on podnosi wzrok w twoim kierunku- Nie ważne czy bym się zgodziła, czy też nie, bo i tak mnie tam wyślecie.
-Liliano, to dla twojego dobra.
-Super.-kwitujesz jego wypowiedź jak i cały pomysł zmiany otoczenia. To była jedyna rzecz jaką mogłaś uczynić w tej sytuacji. Szczerze powiedziawszy, nawet nie za bardzo interesowało cię to gdzie będziesz mieszkać. Tak naprawdę miałaś to gdzieś. Byłaś bardziej niż pewna, że twoja matka znajdzie ci nie tylko obrzydliwie wielkie i nowoczesne mieszkanie w najbardziej ekskluzywnym osiedlu, a do tego wymarzoną pracę, niekoniecznie dla ciebie. Twoim życiowym priorytetem nie było raczej gnicie za biurkiem i pięcie się po drabince korporacyjnej. Miałaś kiedyś inne plany i ambicje. No właśnie, miałaś je do czas, gdy twoja przewrażliwiona rodzicielka zdusiła je w zarodku. Chciała za wszelką cenę utrzymać cię w bańce ochronnej niczym małe dziecko. Ona nie widziała w tym nic złego, ale ty? Nie byłaś już małym dzieckiem, było ci bliżej do trzydziestki aniżeli do wieku nastoletniego. Może i przeżyłaś ogromną traumę kilkanaście lat temu, która niepodważalnie wpłynęła na to, jaką osobą teraz byłaś, aczkolwiek nie mogłaś uciekać przed życiem. Twoja matka nie rozumiała, że zamiast ci pomagać, przeszkadzała. Gdyby mogła, z całą pewnością przeżyłaby za ciebie twoje własne życie. Choć prawdę mówiąc, po części chyba to robiła.
-Jeśli pragniesz mnie przekonywać jakim cudownym pomysłem jest przeprowadzka do tego zakichanego Bełchatowa to daruj sobie.-rzucasz w kierunku przyjaciela, który pojawił się w zasięgu wzroku
-Ej, a byłaś tam w ogóle? To nie jest jakaś tam bura wieś na końcu Polski.
-Odezwał się ten, który zostaje w Warszawce.-przewracasz oczami
-Kto powiedział, że zostaje?-uśmiecha się
-Żartujesz sobie, tak?
-Chyba nie sądzisz, że pozwoliłbym mojej najwspanialszej przyjaciółce wyjechać samej do takiej metropolii?-śmieje się
-Moja matka cię o to prosiła?-upewniasz się
-Nie, sam doszedłem do takich wniosków, choć istnieje duże prawdopodobieństwo, że by poprosiła.-kiwa głową- Ktoś cię musi tam przypilnować.
-Mówiłam już, że jesteś najlepszym facetem na świecie Miki?-pytasz nie potrafiąc ukryć zadowolenia. Choć uważałaś swoje życia za średnio udane, to jednego nie mogłaś sobie odmówić. Miałaś fenomenalnego przyjaciela obok, na którego mogłaś liczyć o każdej porze dnia i nocy. Dość często bywało tak, że był jedynym jasnym punktem w twoim ciemnym żywocie. Wnosił do niego niesamowicie wiele. Był jedynym facetem z którym potrafiłaś dotychczas zbudować zwykłą relację międzyludzką. Był jedynym osobnikiem płci przeciwnej, któremu naprawdę ufałaś. Być może dlatego, że obydwoje dość sporo przeszliście w swoim życiu. Poznaliście się w trudnych dla siebie momentach. Obydwoje mierzyliście się z różnymi traumami. I chyba dlatego potrafił cię zrozumieć jak nikt inny. Był dla ciebie niemal jak rodzony brat, wbrew wszelkim opiniom, iż przyjaźń damsko-męska musi skończyć się w łóżku. Może i początkowo owszem, Mikołaj próbował z tobą flirtować, ale były to dość zamierzchłe czasy. Od tamtej pory wiele się zmieniło, wy się zmieniliście, aczkolwiek wasza przyjaźń przetrwała wszelkie próby jakim została poddana.
-Nie będzie ci żal zostawiać tutaj wszystkiego? A zwłaszcza jak jej tam.. Laury?-upewniasz się
-W życiu nie mam za wiele, a to co mam, będzie ze mną.-uśmiecha się rozbrajająco- Laura to melodia przeszłości słoneczko. A jak z tobą?
-Laura to raczej nie moje rytmy.-chichoczesz, lecz widząc jego minę dodajesz- Jesteś raczej jedyną osobą w moim życiu na której mi zależy, więc nie, nie żal mi wyjeżdżać.-wzruszasz ramionami
-Wiem już czym się zajmiemy w Bełchatowie.-kiwa głową
-Oświeć mnie.
-Znajdziemy ci jakiegoś towarzysza niedoli.-szczerzy się- Wybór spory, piłkarze, siatkarze, biznesmeni.
-Wiesz, że raczej nie poszukuję związku.
-Ale czy ktoś tu mówi o związku?-uśmiecha się szeroko- Jakaś atrakcja w życiu tobie i mnie się przyda.
Chyba sama byłaś zaskoczona z jaką łatwością przyszło ci opuszczenie Warszawy. Sądziłaś raczej, że opuszczenie tego miasta będzie wiązało się z fazą nienawiści osób, które cię do tego popchnęły. Tymczasem wyjeżdżając ze stolicy poczułaś coś na kształt ulgi. Zostawiłaś to wszystko za sobą. Mogłaś teraz zacząć na nowo budować jakąkolwiek harmonię w swoim życiu. Dostałaś szansę na zapisanie swojej historii od nowa, na czystej karcie. I z pełną odpowiedzialnością zobowiązałaś się przed sobą samą, aby ją wykorzystać. Żyć tak, by niczego nie żałować. Patrzeć w przyszłość, a nie dać dręczyć się zmorami przeszłości. Może tak do końca nie uda ci się uciec od swojej przeszłości, ale mogłaś odsunąć ją, choć nieznacznie na bok.
-To mieszkanie dobre dla dwupokoleniowej rodziny, nie dwóch osób.-komentujesz wybrane przez twoją matkę mieszkanie
-No nie powiem, można się tu zgubić.-kiwa głową rozglądając się dookoła
-Och, nie przesadzajcie kochani.-wtrąca twoja matka- Mieszkanie idealne dla dwójki młodych ludzi. Samo centrum miasta, strzeżone osiedle, nowoczesny apartamentowiec.
-Wspaniale.-bąkasz
-Będziesz mieć niedaleko do pracy.-mówi zadowolona
-Wystarczyłoby głupie, dwupokojowe mieszkanie na końcu miasta.
-Nie przesadzaj.
-To ty nie przesadzaj, mamo.-przewracasz oczami- Nie zachowuj się jak szlachcianka tylko dlatego, że wyszłaś za mąż za bogatego faceta.
-Nie za bogatego, dobrze sytuowanego.-poprawia cię- Z resztą Krzysztof jest wszystkim czego potrzebuję.
-Tak jak i jego poprzednicy.-prychasz
-Przestań być złośliwa Liliano, dużo mu zawdzięczasz i doskonale o tym wiesz.-mierzy cię wzrokiem- A jeśli ci się poszczęści to może też znajdziesz sobie kogoś takiego. Wiesz, kocham Mikołaja jak własne dziecko, ale to nie partia dla ciebie. Potrzebujesz kogoś lepszego.
-Skąd możesz wiedzieć, kogo potrzebuję?-podnosisz ton głosu
-Bo jestem twoją matką.-odpowiada bez większego namysłu- A jako matka, dam ci radę. Przestań być taka skrzywiona, nie masz nawet pojęcia ilu mężczyzn się za tobą rozgląda. Zrób z tego użytek.-mówi, a już po chwili opuszcza mieszkanie. Nie wiesz co bardziej cię ruszyło, jej złote rady, czy ta rzekoma znajomość twoich potrzeb? Tak naprawdę cię nie znała. Nie miała zielonego pojęcia o twoich potrzebach i pragnieniach. Przez lata skupiała się na chronieniu cię przed wszelakim złem tego świata, że po drodze zgubiła sens relacji matki i córki. Tej właściwie nie było. Była dla ciebie niemal obcą osobą, choć łączyły was więzy krwi. Z ojcem, który mieszkał setki kilometrów stąd, łączyły cię bliższe relacje aniżeli z nią. Sama tego nie rozumiałaś, ale szczerze mówiąc nie miałaś ochoty się nad tym zgłębiać. Wolałaś po prostu przyjąć ten fakt do wiadomości i po prostu żyć dalej.
Przeprowadzka nie zajęła wam zbyt wiele czasu, swoje zrobiło posiadanie ekipy przeprowadzkowej, która odwaliła za was niemal całą czarną robotę. Waszym jedynym zadaniem było rozpakowanie swoich osobistych rzeczy i zaopatrzenie lodówki. To drugie przypadło tobie, gdyż twój współlokator szykował się do rozmowy o pracę. Narzuciłaś więc na plecy kurtkę, zgarnęłaś po drodze telefon i wyruszyłaś w nieznane. Po chwili błąkania, zakończonej użyciem gpsa dotarłaś wreszcie do jednego z supermarketów, który znajdował się zaledwie kilka kroków od waszego osiedla. Po kilku minutach wrzucania do koszyka dość sporej ilości przeróżnych produktów spożywczych udałaś się obładowana do kas, przy których panował ogromny tłok. Stałaś w kolejce, beznamiętnie przyglądając się osobom stojącym w równoległej kolejce. Z całą pewnością w dalszym ciągu zabijałabyś w ten sposób swoją nudę, gdyby nie osoba, która zdecydowanie przyciągnęła twoją uwagę. Brunet o ponadprzeciętnym wzroście, z całą pewnością obcokrajowiec, co można było wnioskować po jego urodzie o kilkudniowym zaroście i czekoladowych oczach. Znałaś go skądś. Inaczej nie przykułby twojej uwagi. Dopiero po chwili przypomniałaś sobie, że spotkałaś go wcześniej w jednym z warszawskich klubów. Niemal w tej samej chwili zauważyłaś, że i on ci się przyglądał. Nie należałaś do kobiet, które speszone, uciekłyby wzrokiem. Bez zbędnych wyrzutów sumienia i wszelkich skrupułów patrzyłaś na nieznajomego, do chwili w której przyszła twoja kolej.
-Spotkaliśmy się już, prawda?-słyszysz męski głos wprawnie mówiący w języku angielskim
-Nie sądzę.-odpowiadasz mu, udając niewzruszoną
-A ja tak.-nie dawał się zbyć- Jestem wręcz przekonany.
-Może mnie z kimś pomyliłeś.
-Skoro nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy, dlaczego zaczęłaś?
-Zaczęłam?-powtarzasz, dopiero po chwili domyślając się co miał na myśli- Może jestem mężatką, szukającą jakiegoś urozmaicenia w życiu?
-A może słabym kłamcą?-pyta z cieniem uśmiechu na twarzy
-Nie schlebiaj sobie.-przewracasz oczami
-Nie często stojąc w kilometrowej kolejce w supermarkecie wpada się na takie kobiety.
-Mówisz to każdej kolejnej?-pytasz wprost, po czym dostrzegając wzmożone zainteresowanie osobą twojego rozmówcy jakie wywołał wśród mijających was osób, a zwłaszcza kobiet, dodajesz- Myślę, że właśnie minęła nas ochotniczka do usłyszenia takich słów, no może czegoś więcej.-uśmiechasz się nieco ironicznie, co wyraźnie go bawi po czym odwracasz się na pięcie i odchodzisz. Nie dajesz mu za wygraną, nie ulegając własnej ciekawości i nie odwracasz się. Twardo kroczysz w kierunku swojego miejsca zamieszkania. Idziesz tak szybko, że w momencie, w którym wchodzisz do mieszkania czujesz się lekko zdyszana. Duszkiem wypijasz szklankę wody, po czym bierzesz się za rozpakowywanie zakupów. Po chwili w kuchni pojawia się także Mikołaj, który przez dłuższą chwilę badawczo ci się przygląda.
-Na kolację fusilli, cannelloni dyniowe czy zamawiamy pizzę?-przerywasz to ogłupiające lustrowanie wzrokiem
-Cokolwiek nie zrobisz będzie świetne Lil.-kiwa głową- Długo cię nie było.
-Kolejki.-odpowiadasz niewzruszona po czym przygotowujesz składniki potrzebne do przygotowania fusilli.- No co?-rzucasz wciąż czując jego wzrok na sobie
-Spotkałaś kogoś interesującego?
-Raczej nie.-kręcisz głową
-W takim razie spotkasz w weekend, bo idziemy się troszkę rozerwać.
-Już się boję.-komentujesz
-Najpierw skoczymy na mecz, a potem do knajpy, co ty na to?-pyta z rozbrajającym uśmiechem
-Żyć, nie umierać.-zmuszasz się do uśmiechu po czym pogrążasz się w przygotowywaniu posiłku. Od czasu do czasu twoje myśli zaprzątane są przez tajemniczego nieznajomego, którego los, powtórnie postawił na twojej drodze. Byłaś tylko ciekawa, czy był to jedynie jednokrotny przypadek czy może coś więcej? Twoja podświadomość po cichu liczyła na tą drugą opcję. Skoro miałaś spędzić w tym mieście najbliższe miesiące swojego życia, mogłaś się pokusić o odrobinę rozrywki. I szczerze liczyłaś, że przyjdzie ona całkiem niedługo, za sprawą pewnego bruneta.
-Podjęłaś już decyzję?-pyta cię twój terapeuta
-Nie.-wypalasz beznamiętnie patrząc przed siebie
-No cóż...-wzdycha mężczyzna
-Ta decyzja została już chyba podjęta.-wtrącasz, a on podnosi wzrok w twoim kierunku- Nie ważne czy bym się zgodziła, czy też nie, bo i tak mnie tam wyślecie.
-Liliano, to dla twojego dobra.
-Super.-kwitujesz jego wypowiedź jak i cały pomysł zmiany otoczenia. To była jedyna rzecz jaką mogłaś uczynić w tej sytuacji. Szczerze powiedziawszy, nawet nie za bardzo interesowało cię to gdzie będziesz mieszkać. Tak naprawdę miałaś to gdzieś. Byłaś bardziej niż pewna, że twoja matka znajdzie ci nie tylko obrzydliwie wielkie i nowoczesne mieszkanie w najbardziej ekskluzywnym osiedlu, a do tego wymarzoną pracę, niekoniecznie dla ciebie. Twoim życiowym priorytetem nie było raczej gnicie za biurkiem i pięcie się po drabince korporacyjnej. Miałaś kiedyś inne plany i ambicje. No właśnie, miałaś je do czas, gdy twoja przewrażliwiona rodzicielka zdusiła je w zarodku. Chciała za wszelką cenę utrzymać cię w bańce ochronnej niczym małe dziecko. Ona nie widziała w tym nic złego, ale ty? Nie byłaś już małym dzieckiem, było ci bliżej do trzydziestki aniżeli do wieku nastoletniego. Może i przeżyłaś ogromną traumę kilkanaście lat temu, która niepodważalnie wpłynęła na to, jaką osobą teraz byłaś, aczkolwiek nie mogłaś uciekać przed życiem. Twoja matka nie rozumiała, że zamiast ci pomagać, przeszkadzała. Gdyby mogła, z całą pewnością przeżyłaby za ciebie twoje własne życie. Choć prawdę mówiąc, po części chyba to robiła.
-Jeśli pragniesz mnie przekonywać jakim cudownym pomysłem jest przeprowadzka do tego zakichanego Bełchatowa to daruj sobie.-rzucasz w kierunku przyjaciela, który pojawił się w zasięgu wzroku
-Ej, a byłaś tam w ogóle? To nie jest jakaś tam bura wieś na końcu Polski.
-Odezwał się ten, który zostaje w Warszawce.-przewracasz oczami
-Kto powiedział, że zostaje?-uśmiecha się
-Żartujesz sobie, tak?
-Chyba nie sądzisz, że pozwoliłbym mojej najwspanialszej przyjaciółce wyjechać samej do takiej metropolii?-śmieje się
-Moja matka cię o to prosiła?-upewniasz się
-Nie, sam doszedłem do takich wniosków, choć istnieje duże prawdopodobieństwo, że by poprosiła.-kiwa głową- Ktoś cię musi tam przypilnować.
-Mówiłam już, że jesteś najlepszym facetem na świecie Miki?-pytasz nie potrafiąc ukryć zadowolenia. Choć uważałaś swoje życia za średnio udane, to jednego nie mogłaś sobie odmówić. Miałaś fenomenalnego przyjaciela obok, na którego mogłaś liczyć o każdej porze dnia i nocy. Dość często bywało tak, że był jedynym jasnym punktem w twoim ciemnym żywocie. Wnosił do niego niesamowicie wiele. Był jedynym facetem z którym potrafiłaś dotychczas zbudować zwykłą relację międzyludzką. Był jedynym osobnikiem płci przeciwnej, któremu naprawdę ufałaś. Być może dlatego, że obydwoje dość sporo przeszliście w swoim życiu. Poznaliście się w trudnych dla siebie momentach. Obydwoje mierzyliście się z różnymi traumami. I chyba dlatego potrafił cię zrozumieć jak nikt inny. Był dla ciebie niemal jak rodzony brat, wbrew wszelkim opiniom, iż przyjaźń damsko-męska musi skończyć się w łóżku. Może i początkowo owszem, Mikołaj próbował z tobą flirtować, ale były to dość zamierzchłe czasy. Od tamtej pory wiele się zmieniło, wy się zmieniliście, aczkolwiek wasza przyjaźń przetrwała wszelkie próby jakim została poddana.
-Nie będzie ci żal zostawiać tutaj wszystkiego? A zwłaszcza jak jej tam.. Laury?-upewniasz się
-W życiu nie mam za wiele, a to co mam, będzie ze mną.-uśmiecha się rozbrajająco- Laura to melodia przeszłości słoneczko. A jak z tobą?
-Laura to raczej nie moje rytmy.-chichoczesz, lecz widząc jego minę dodajesz- Jesteś raczej jedyną osobą w moim życiu na której mi zależy, więc nie, nie żal mi wyjeżdżać.-wzruszasz ramionami
-Wiem już czym się zajmiemy w Bełchatowie.-kiwa głową
-Oświeć mnie.
-Znajdziemy ci jakiegoś towarzysza niedoli.-szczerzy się- Wybór spory, piłkarze, siatkarze, biznesmeni.
-Wiesz, że raczej nie poszukuję związku.
-Ale czy ktoś tu mówi o związku?-uśmiecha się szeroko- Jakaś atrakcja w życiu tobie i mnie się przyda.
Chyba sama byłaś zaskoczona z jaką łatwością przyszło ci opuszczenie Warszawy. Sądziłaś raczej, że opuszczenie tego miasta będzie wiązało się z fazą nienawiści osób, które cię do tego popchnęły. Tymczasem wyjeżdżając ze stolicy poczułaś coś na kształt ulgi. Zostawiłaś to wszystko za sobą. Mogłaś teraz zacząć na nowo budować jakąkolwiek harmonię w swoim życiu. Dostałaś szansę na zapisanie swojej historii od nowa, na czystej karcie. I z pełną odpowiedzialnością zobowiązałaś się przed sobą samą, aby ją wykorzystać. Żyć tak, by niczego nie żałować. Patrzeć w przyszłość, a nie dać dręczyć się zmorami przeszłości. Może tak do końca nie uda ci się uciec od swojej przeszłości, ale mogłaś odsunąć ją, choć nieznacznie na bok.
-To mieszkanie dobre dla dwupokoleniowej rodziny, nie dwóch osób.-komentujesz wybrane przez twoją matkę mieszkanie
-No nie powiem, można się tu zgubić.-kiwa głową rozglądając się dookoła
-Och, nie przesadzajcie kochani.-wtrąca twoja matka- Mieszkanie idealne dla dwójki młodych ludzi. Samo centrum miasta, strzeżone osiedle, nowoczesny apartamentowiec.
-Wspaniale.-bąkasz
-Będziesz mieć niedaleko do pracy.-mówi zadowolona
-Wystarczyłoby głupie, dwupokojowe mieszkanie na końcu miasta.
-Nie przesadzaj.
-To ty nie przesadzaj, mamo.-przewracasz oczami- Nie zachowuj się jak szlachcianka tylko dlatego, że wyszłaś za mąż za bogatego faceta.
-Nie za bogatego, dobrze sytuowanego.-poprawia cię- Z resztą Krzysztof jest wszystkim czego potrzebuję.
-Tak jak i jego poprzednicy.-prychasz
-Przestań być złośliwa Liliano, dużo mu zawdzięczasz i doskonale o tym wiesz.-mierzy cię wzrokiem- A jeśli ci się poszczęści to może też znajdziesz sobie kogoś takiego. Wiesz, kocham Mikołaja jak własne dziecko, ale to nie partia dla ciebie. Potrzebujesz kogoś lepszego.
-Skąd możesz wiedzieć, kogo potrzebuję?-podnosisz ton głosu
-Bo jestem twoją matką.-odpowiada bez większego namysłu- A jako matka, dam ci radę. Przestań być taka skrzywiona, nie masz nawet pojęcia ilu mężczyzn się za tobą rozgląda. Zrób z tego użytek.-mówi, a już po chwili opuszcza mieszkanie. Nie wiesz co bardziej cię ruszyło, jej złote rady, czy ta rzekoma znajomość twoich potrzeb? Tak naprawdę cię nie znała. Nie miała zielonego pojęcia o twoich potrzebach i pragnieniach. Przez lata skupiała się na chronieniu cię przed wszelakim złem tego świata, że po drodze zgubiła sens relacji matki i córki. Tej właściwie nie było. Była dla ciebie niemal obcą osobą, choć łączyły was więzy krwi. Z ojcem, który mieszkał setki kilometrów stąd, łączyły cię bliższe relacje aniżeli z nią. Sama tego nie rozumiałaś, ale szczerze mówiąc nie miałaś ochoty się nad tym zgłębiać. Wolałaś po prostu przyjąć ten fakt do wiadomości i po prostu żyć dalej.
Przeprowadzka nie zajęła wam zbyt wiele czasu, swoje zrobiło posiadanie ekipy przeprowadzkowej, która odwaliła za was niemal całą czarną robotę. Waszym jedynym zadaniem było rozpakowanie swoich osobistych rzeczy i zaopatrzenie lodówki. To drugie przypadło tobie, gdyż twój współlokator szykował się do rozmowy o pracę. Narzuciłaś więc na plecy kurtkę, zgarnęłaś po drodze telefon i wyruszyłaś w nieznane. Po chwili błąkania, zakończonej użyciem gpsa dotarłaś wreszcie do jednego z supermarketów, który znajdował się zaledwie kilka kroków od waszego osiedla. Po kilku minutach wrzucania do koszyka dość sporej ilości przeróżnych produktów spożywczych udałaś się obładowana do kas, przy których panował ogromny tłok. Stałaś w kolejce, beznamiętnie przyglądając się osobom stojącym w równoległej kolejce. Z całą pewnością w dalszym ciągu zabijałabyś w ten sposób swoją nudę, gdyby nie osoba, która zdecydowanie przyciągnęła twoją uwagę. Brunet o ponadprzeciętnym wzroście, z całą pewnością obcokrajowiec, co można było wnioskować po jego urodzie o kilkudniowym zaroście i czekoladowych oczach. Znałaś go skądś. Inaczej nie przykułby twojej uwagi. Dopiero po chwili przypomniałaś sobie, że spotkałaś go wcześniej w jednym z warszawskich klubów. Niemal w tej samej chwili zauważyłaś, że i on ci się przyglądał. Nie należałaś do kobiet, które speszone, uciekłyby wzrokiem. Bez zbędnych wyrzutów sumienia i wszelkich skrupułów patrzyłaś na nieznajomego, do chwili w której przyszła twoja kolej.
-Spotkaliśmy się już, prawda?-słyszysz męski głos wprawnie mówiący w języku angielskim
-Nie sądzę.-odpowiadasz mu, udając niewzruszoną
-A ja tak.-nie dawał się zbyć- Jestem wręcz przekonany.
-Może mnie z kimś pomyliłeś.
-Skoro nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy, dlaczego zaczęłaś?
-Zaczęłam?-powtarzasz, dopiero po chwili domyślając się co miał na myśli- Może jestem mężatką, szukającą jakiegoś urozmaicenia w życiu?
-A może słabym kłamcą?-pyta z cieniem uśmiechu na twarzy
-Nie schlebiaj sobie.-przewracasz oczami
-Nie często stojąc w kilometrowej kolejce w supermarkecie wpada się na takie kobiety.
-Mówisz to każdej kolejnej?-pytasz wprost, po czym dostrzegając wzmożone zainteresowanie osobą twojego rozmówcy jakie wywołał wśród mijających was osób, a zwłaszcza kobiet, dodajesz- Myślę, że właśnie minęła nas ochotniczka do usłyszenia takich słów, no może czegoś więcej.-uśmiechasz się nieco ironicznie, co wyraźnie go bawi po czym odwracasz się na pięcie i odchodzisz. Nie dajesz mu za wygraną, nie ulegając własnej ciekawości i nie odwracasz się. Twardo kroczysz w kierunku swojego miejsca zamieszkania. Idziesz tak szybko, że w momencie, w którym wchodzisz do mieszkania czujesz się lekko zdyszana. Duszkiem wypijasz szklankę wody, po czym bierzesz się za rozpakowywanie zakupów. Po chwili w kuchni pojawia się także Mikołaj, który przez dłuższą chwilę badawczo ci się przygląda.
-Na kolację fusilli, cannelloni dyniowe czy zamawiamy pizzę?-przerywasz to ogłupiające lustrowanie wzrokiem
-Cokolwiek nie zrobisz będzie świetne Lil.-kiwa głową- Długo cię nie było.
-Kolejki.-odpowiadasz niewzruszona po czym przygotowujesz składniki potrzebne do przygotowania fusilli.- No co?-rzucasz wciąż czując jego wzrok na sobie
-Spotkałaś kogoś interesującego?
-Raczej nie.-kręcisz głową
-W takim razie spotkasz w weekend, bo idziemy się troszkę rozerwać.
-Już się boję.-komentujesz
-Najpierw skoczymy na mecz, a potem do knajpy, co ty na to?-pyta z rozbrajającym uśmiechem
-Żyć, nie umierać.-zmuszasz się do uśmiechu po czym pogrążasz się w przygotowywaniu posiłku. Od czasu do czasu twoje myśli zaprzątane są przez tajemniczego nieznajomego, którego los, powtórnie postawił na twojej drodze. Byłaś tylko ciekawa, czy był to jedynie jednokrotny przypadek czy może coś więcej? Twoja podświadomość po cichu liczyła na tą drugą opcję. Skoro miałaś spędzić w tym mieście najbliższe miesiące swojego życia, mogłaś się pokusić o odrobinę rozrywki. I szczerze liczyłaś, że przyjdzie ona całkiem niedługo, za sprawą pewnego bruneta.
~*~
Minął tydzień, jestem i ja. Na wstępie dziękuję za przyjęcie, nie spodziewałam się szczerze mówiąc tylu osób:) Jak wspominałam lub też nie, nie będzie tutaj oklepanej historii.
Będzie o wiele bardziej skomplikowana. Z resztą chyba widać to już po powyższym epizodzie.
A będzie jeszcze ciekawiej... ;)
Ściskam,
wingspiker.
PS. Przypominam o zakładce informowani ;)
| ask |
| ask |
świetny :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńJest intrygująco, trzeba to przyznać :>
OdpowiedzUsuńZmiana otoczenia zapewne będzie miała lepszy wpływ na Lilianę, a obecność przyjaciela doda jej większej pewności. Współczuję głównej bohaterce matki materialistki, która wszystko rozpatruje w kategoriach pieniężnych wartości, nawet kierując się wyborem życiowych partnerów.
Któż powiedział, że nie można spotkać nikogo interesującego w kolejce do kasy? ;) Mam wrażenie, że los napisze tej dwójce ciekawy scenariusz :>
Pozdrawiam :*
I oczywiście już zapisuję się do informowanych, przepraszam za roztargnienie :)
Kto wie, kto wie :P
UsuńBardzo mi się podoba :) Idealnie wprowadziłaś mnie w tą historię. W sumie bardzo dobrze, że będzie pokomplikowane, zapewne zakończenie nam to zrekompensuje :) Już kocham, jak twoje poprzednie opowiadania :) Do następnego, ściskam :*
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak mi miło :)
UsuńFacu twarda sztuka i od razu zagaduje do dziewczyny... no, no... będzie się działo.
OdpowiedzUsuńPrzeprowadzka do Bełka na razie nie okazała się straszna dla Lili, więc myślę, że będzie tylko lepiej. ;)
Relacje Liliany z jej matką są... nietuzinkowe? a wlaściwie raczej ich nie ma.
Mam nadzieje, że niedługo się dowiemy co dręczy sumienie dziewczyny.
Dziękuję za info i ściskam
Łasica
Oj tak, szybko przechodzi do działania ;)
Usuńczyżby pan Conte już zaczynał roztaczać swój urok wokół? Niebanalna nieprosta, intrygująca i wgl bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
A jakże, a to dopiero początek ;)
UsuńNienawidzę kiedy kończysz ... To jest takie zajebiste!!! <3 Coś czuję, że ta historia bd należeć do moich ulubieńców ;) Pozdrawiam i czekam na więcej ;** Kina
OdpowiedzUsuńHahah no taka moja natura :P
UsuńJak przyjemnie się to czyta to nawet sobie nie wyobrażasz :D bardzo ciekawi mnie co takiego skrywa Lila :) pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńAg.
Cieszę się :)
UsuńNie lubię matki Liliany. Tak na wstępie. Drażnią mnie same jej opisy, co dopiero chwila, w której ta kobieta otwiera usta. Nadopiekuńczość, zerowa relacja matka-córka, próba przeżycia życia córki za nią samą... Nie wiem, może irytuje mnie tak dlatego, że chwilami ma wrażenie, jakbym czytała opis swojej mamy, a czasami naprawdę mam ją ochotę wysłać w kosmos... Mam nadzieję, że wyjazd dziewczyny do Bełchatowa pomoże odciąć tę pępowinę. Za to strasznie polubiłam Mikołaja. Dobrze mieć takiego przyjaciela :) No i strasznie jestem ciekawa roli Facundo w tym wszystkim :] Ostatnie półtorej zdania szczególnie mnie zaintrygowało:
OdpowiedzUsuń"(...)mogłaś się pokusić o odrobinę rozrywki. I szczerze liczyłaś, że przyjdzie ona całkiem niedługo, za sprawą pewnego bruneta."
Hym, hym, nie mogę się doczekać ciągu dalszego ^^
Zdecydowanie dobrze jest mieć taką dobrą duszę obok ;)
UsuńPowiem tylko tyle: Z opowiadania na opowiadanie coraz lepiej. ;)
OdpowiedzUsuńMiło mi, że tak sądzisz :)
UsuńNono. Dzieje się. Mam nadzieję, że ów brunet nieźle namiesza w życiu Lilki, a dzięki temu zacznie żyć pełnią życia, bez patrzenia w przeszłość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Zobaczymy ;)
UsuńCiekawie ciekawie. Nie mogę się doczekać, aż akcja się z Conte rozwinie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
To już niebawem ;)
UsuńTo już chyba tradycja, że zaczynam u Ciebie nowe opowiadania z zaległościami :) Dalej postaram się być na czas.
OdpowiedzUsuńDużo tajemnic, ale czego ja mogłam się spodziewać? Nie ja jedna współczuję Lil takiej matki... materialistki, która wydaje się, że pieniędzmi wykupi miłość do córki.
Mikołaj zaprezentował się z bardzo fajnej strony, i mam wrażenie, że między nimi rzeczywiście są relacje przyjacielskie, choć nie wierzę za bardzo, że między kobietą i mężczyzną na dłużej mogą one zagościć. Zobaczymy? W końcu do gry wchodzi Facu, a Ty ze zdania na zdanie przekonujesz mnie do niego :P
Ściskam! :*
Cieszę się, że Cię przekonuję :P
Usuń