niedziela, 7 czerwca 2015

#cuatro.

  
  Szczerze powiedziawszy nie wiedziałaś nawet kiedy sprawy potoczyły się tak, jak się potoczyły. Z resztą nie przeszkadzało ci to nawet. To nieplanowane spotkanie nie zburzyło przecież twoich wieczornych planów, bo w zasadzie ich nie było. Nie uśmiechało ci się przecież spędzenie go samotnie na kanapie. Lubiłaś urozmaicać swoje życie, a z całą pewnością brunet do nich należał. Generalnie rzecz biorąc, nie mogłaś narzekać na nudę i szarość w swoim życiu. Zwłaszcza ostatnimi dniami. Działo się w nim tyle, że sama momentami zastanawiałaś się, jak to w ogóle było możliwe. Jednak znałaś chyba odpowiedź na to pytanie. Od dobrych czternastu lat taka była twoja taktyka. Tak odwracałaś swoją uwagę od rzeczy, które sprawiały ci ból. Zaliczałaś w ich poczet także swoją matkę, niestety. Kiedyś jeszcze nie czułabyś się dobrze z tym, że była ci zupełnie obca. Teraz już cię to nawet nie obchodziło. Nie była nikim ważnym w twoim życiu. Nie czułaś się z nią w żaden sposób związana. Pełniła ona przez ostatnie lata jedynie funkcję dekoracyjną. Jeśli miałabyś być szczera, wolałabyś żeby jej nie było w twoim życiu. Bo tak naprawdę nie miałaś matki. Może to brutalne, aczkolwiek bardzo prawdziwe. To ona była pośrednią przyczyną tego, że byłaś taka, a nie inna, że spotkało cię to, a nie nic innego. Wybaczyłabyś jej, gdyby tylko cię nie odsunęła, kiedy tak bardzo jej potrzebowałaś. Zniszczyła nie tylko wasze relacje, ale i ciebie samą. Bo może gdyby była przy tobie, może nie byłabyś taka jaka jesteś? Może nie prowadziłabyś takiego trybu życia? To wydawało się być wielce prawdopodobne. Jednak rzeczywistość była niezmienna od lat, a ty po prostu przyzwyczaiłaś się do tego wszystkiego. Do niestałości w uczuciach. Do znajomości bez zobowiązań. Tak ci było po prostu wygodniej. Wolałaś się skupiać na teraźniejszych przyjemnościach, nie zastanawiałaś się nad przyszłością. Żyłaś chwilą.
 -Szlag.-rzucasz niemal natychmiast kiedy otwierasz oczy po czym zrywasz się na równe nogi. W pośpiechu zbierasz swoje ubrania i wkładasz je na siebie. Klniesz pod nosem do chwili, aż przed twoimi oczami pojawia się nie kto inny jak grecki Bóg w postaci Conte.
 -Cóż za przyjemne rozpoczęcie poranka.-rzuca z cieniem uśmiechu
 -Wspaniałe.-przewracasz oczami po czym go ignorujesz i zbierasz resztę swoich rzeczy. Tak jak przewidywałaś, ten typ mężczyzn nie lubi gdy się ich olewa. Nie mija w zasadzie chwila, jak zostajesz przygnieciona do ściany.
 -Muszę iść.-mówisz przez zaciśnięte zęby
 -Jesteś absolutnie pewna?-pyta wpatrując się w ciebie
 -Puść. Mnie.-mówisz nieco poirytowana, lecz on zamiast wykonać to zadanie jeszcze bardziej na ciebie napiera
 -Nawet jak się denerwujesz to jesteś wyjątkowo pociągająca.-uśmiecha się
 -Nie żartuję.-przewracasz oczami- Ja cię ostatnio siłą nie trzymałam kiedy powiedziałeś, że musisz iść.-zmieniasz taktykę
 -Szkoda.-odpowiada wyraźnie rozbawiony zaistniałą sytuacją- Więc, gdzie się tak śpieszysz?
 -Nie muszę ci się z niczego spowiadać.
 -A ja nie muszę cię wcale puszczać.-szerzy się zakładając ci kosmyk włosów za ucho- Więc?
 -Pracuję.-mówisz już niemiłosiernie zła
 -To zupełnie jak ja.-chichocze
 -Ty nie pracujesz, ty po prostu odbijasz piłkę. A do tego masz zadatki na wizytę u psychiatry. Często przetrzymujesz swoje, powiedzmy, że znajome, wbrew ich woli?
 -Tylko jeśli zajdzie taka potrzeba.-odpowiada ze śmiertelną powagą, lecz po chwili na jego twarzy widać widoczne rozbawienie- Wczoraj nie byłaś taka złośliwa.
 -Po prostu byłam wstawiona.
 -Uważaj bo uwierzę.-mówi zbliżając swoją twarz do twojej- Wypuszczę cię, pod dwoma warunkami.
 -Mów.-wzdychasz
 -Pierwszy, dasz mi wreszcie swój numer, bo nie zamierzam czekać następnego tygodnia żeby cię gdzieś przypadkiem spotkać. A po drugie.-zatrzymuje się na chwilę- Odwiozę cię i powiesz mi gdzie pracujesz.
 -Pierwszy okej, drugi kategorycznie nie.-odpowiadasz mu stanowczo
 -Wiesz, że za późno już na jakiekolwiek sprzeciwy.
 -A to niby czemu?-pytasz bez zbędnych ogródek. On jednak ci nie odpowiada. Przynajmniej nie robi tego w sposób werbalny. Jego usta zachłannie wpijają się w twoje, a ręce zaczynają błądzić po całym twoim ciele. Chciałaś go powstrzymać, ale coś w twoim wnętrzu, ci na to nie pozwalało. Chyba po prostu za każdym razem rozbudzał w tobie tak wielką falę pożądania, iż nie byłaś w stanie mu się oprzeć. I właśnie dlatego musiałaś przystać na jego propozycje, jedną i drugą. Nie byłaś specjalnie zachwycona faktem, iż mógł was ktoś razem zobaczyć, aczkolwiek podróż w jego towarzystwie była zdecydowanie przyjemniejsza niż samotny marsz przez pół miasta przy niezbyt wysokich temperaturach. Generalnie rzecz biorąc nie masz zielonego pojęcia jakim cudem nie spóźniłaś się do pracy, tym bardziej, iż pożegnanie w postaci słownej niezbyt satysfakcjonowało bruneta. Wydarzenia poranka odstawiłaś jednak na bok i zajęłaś się pracą. A ku twojej rozpaczy, ta minęła zdecydowanie za szybko. Rozpaczy, gdyż czekało cię jeszcze dzisiaj spotkanie z ekscentryczną panią psycholog.
 -Jak tam życie, Lil?-pyta już na wstępie
 -Ten skrót jest raczej zarezerwowany dla bliskich.
 -Idealnie.-kiwa głową wyraźnie zadowolona- Jak wczorajszy wieczór?
 -Czuję się jak na przesłuchaniu.
 -No dobra.-marszczy brwi- Jak się miewasz?
 -Wspaniale.-odpowiadasz beznamiętnie
 -Coś więcej?
 -Nic czym miałabym ochotę się dzielić.-wzruszasz ramionami
 -Masz kogoś?-pyta nagle
 -Nie jestem raczej osobą szukającą stabilizacji w związku.-odpowiadasz zgodnie z prawdą
 -Nie spodziewałam się innej odpowiedzi.-kiwa głową- Sypiasz z kimś aktualnie?
 -Czy to pytanie nie wykracza, aby poza zakres twoich kompetencji?-pytasz nieco poirytowana
 -Typowego konowała owszem, ja jak zdążyłaś z całą pewnością zauważyć, nie należę raczej do zwykłych psychoterapeutów.
 -Co zmieni odpowiedź na to pytanie?
 -Dla mnie niewiele, dla ciebie owszem.-odpowiada kobieta
 -Nawet jeśli, to co z tego?-wzruszasz ramionami- Nie miałaś szukać sensacji w moim życiu osobistym, tylko miałaś mi ponoć pomóc. Nie potrzebuję co tygodniowych zwierzeń, za które muszę dodatkowo płacić.-mówisz poirytowana jej bezpośredniością
 -Po prostu chcę ci przez to, coś pokazać, pewną zależność.
 -Och, zamieniam się w słuch!-podnosisz nieco ton głosu
 -Zgaduję, że po tym co przeszłaś, w twoim życiu jest jeden, góra dwóch facetów, których obecność jesteś w stanie zaakceptować i która nie jest dla ciebie czymś krępującym. Natomiast z resztą łączą cię inne stosunki, bo sama się na to skazałaś. Przez wydarzenia sprzed czternastu lat uciekasz się do takich metod, bo one wydają ci się być właściwe. Robisz to bo myślisz, że da się zatrzeć wszelkie wspomnienia, bo..
 -Dosyć.-przerywasz jej po czym opuszczasz kawiarnię. Nie wiesz, dlaczego jej słowa tak wyprowadziły cię z równowagi. Nie powiedziała ci coś nowego, byłaś absolutnie świadoma tych rzeczy. Może tak bardzo cię to poruszyło bo tak naprawdę jeszcze nikt, nigdy nie powiedział tego na głos? To wydawało się być najbardziej racjonalną i prawdopodobną odpowiedzią. Ta sytuacja tak bardzo zajęła twój umysł, że nie wiedziałaś nawet kiedy dotarłaś do domu. Tam zastałaś Mikołaja, który o mały włos nie puścił całego mieszkania z dymem, gdyż próbował zabawić się w Gordona Ramsey'a. Niestety nie udało ci się uratować jego wyśmienitego dania, aczkolwiek nie wyglądał na zmartwionego.
 -Niech zgadnę. Jesteś taki radosny bo miałeś wyśmienity dzień w pracy albo odwiedziła cię twoja znajoma z klubu. Inaczej byś tu nie przywędrował i omal nie spalił kuchni ze sobą na czele.-rzucasz w jego kierunku
 -Lepiej się przyznaj gdzie ty wczoraj zabalowałaś, że nie wróciłaś na noc, a potem wpadłaś rano na kilka minut jak huragan po czym z prędkością światła wyleciałaś do pracy.-odgryza się
 -Odpowiedz na moje pytanie, to może odpowiem na twoje Miki.-odpowiadasz mu
 -Tak, była u mnie.-kiwa głową
 -Dobra w łóżku, co?
 -Tak, ale i poza tym ma sporo walorów.-szczerzy się
 -Nieźle cię wzięło przyjacielu.-komentujesz jego zachowanie
 -Czekam aż przyjdzie na ciebie kolej mała.-uśmiecha się ciepło
 -Nie wiem czy tego dożyjesz.-chichoczesz
 -Kiedyś w to wątpiłem, ale ostatnimi dniami odzyskuję wiarę.
 -Bo?-ciągniesz
 -Bo z tego co pamiętam z nikim nie spotykałaś się więcej niż dwa razy.-mówi i po chwili dodaje- A do tego na tygodniu. Postępy.
 -Po prostu to zbyt łakomy kąsek by wypuścić taką przyjemność z rąk po jednym razie.-odpowiadasz przyjacielowi
 -W takim razie liczę na jakąś obszerniejszą relację, oczywiście pamiętaj naszą zasadę, co było w sypialni, to w niej zostaje.-grozi ci palcem wyraźnie rozbawiony
 -Czyli w zasadzie rozmowę na jego temat zakończyliśmy.-chichoczesz po czym dokańczasz przygotowywanie kolacji, którą zjadacie w akompaniamencie opowieści Mikołaja o kretynie w postaci szefa i oczywiście jego nowej zdobyczy. Wieczorem natomiast jak to mieliście w tradycji, zajęliście się oglądaniem filmów. Przy okazji zdołaliście porozmawiać o najbardziej błahych sprawach tego świata. Ten stan rzeczy trwał go godziny drugiej w nocy, czyli do czasu, aż zakończyliście wszelakie oglądanie i udaliście się do swoich pokojów. Niestety nie mogłaś zaliczyć tej nocy, do zbyt udanych. Budziłaś się kilkukrotnie, a potem nie potrafiłaś długo zasnąć. A do tego, gdy tylko zamknęłaś oczy, powtórnie pojawiały się te same obrazy. Wciąż tak samo przerażające i zapierające dech w piersiach. Widywałaś je niemal codziennie, dlaczego więc wciąż budziłaś się z krzykiem, kompletnie niemal sparaliżowana? Chciałabyś znać odpowiedź na to pytanie. Tymczasem jedyne co mogłaś zrobić, to po prostu się uspokoić i jak gdyby nigdy nic przystąpić do czynności dnia codziennego. I choć na kilka godzin zapomnieć o koszmarach, które towarzyszyły ci każdej nocy. Nie było na to innej recepty. Musiałaś mierzyć się z tym sama, to były twoje cienie z przeszłości. Tylko i wyłącznie twoje.
 -Jak Mahomet nie przyjdzie do góry, to góra musi przyjść do Mahometa.-rzuca na wstępie Joanna pojawiając się nagle w twoim gabinecie
 -Kolejna twoja pasja, islam?-mierzysz ją wzrokiem
 -Chyba jesteśmy sobie coś winne.-mówi nieprzejęta twoimi słowami- Ja zacznę. Faktycznie, ostatnio troszeczkę za bardzo cię przycisnęłam, przepraszam.
 -Nie powinnam była tak wybuchać, przepraszam.-wypowiadasz mimowolnie- Po prostu, ja...
 -Nie tłumacz się, rozumiem.-kiwa głową- Jestem pierwszą osobą, która to powiedziała na głos, prawda?-pyta, a ty zmuszasz się jedynie do kiwnięcia głową
 -Wracanie do tego to jak rozdrapywanie zagojonej rany, chociaż ta rana od czasu do czasu jeszcze się jątrzy.-wzdychasz- Chcę po prostu się od tego uwolnić, rozumiesz? Zostawić to raz, na zawsze za sobą.
 -Taki jest właśnie nasz cel Lil.-mówi- Jednak musisz być świadoma, że by wyzbyć się wszelakich koszmarów i ciążącej przeszłości, musisz zmierzyć się z tym co było. Jeśli tego nie zrobisz, wciąż będziesz tkwić w tym samym miejscu, w którym jesteś teraz. Pytanie, czy jesteś na to gotowa.
 -Minęło już tyle lat, że bardziej gotowa być nie mogę.-mówisz zupełnie szczerze
 -Nikt nie powiedział, że będzie to łatwe i przyjdzie z dnia na dzień. Potrzeba na to sporo czasu by choć w małym stopniu zapomnieć, możliwe, że do końca życia będziesz nosić w sobie to brzemię. Wszystko tak naprawdę zależy od ciebie, ja mogę ci jedynie pomóc wybrać odpowiednią drogę.
 -Myślisz, że mi się uda?-pytasz nagle- Przeszłam już tyle rodzajów terapii, że chyba mogłabym wpisać się w księgę rekordów Guinnessa. Powinno być przecież po nich dobrze, a jest wręcz odwrotnie.-mówisz rozpaczliwym tonem głosu
 -Bo tak naprawdę nikt, nigdy nie skupiał się na prawdziwej przyczynie tego wszystkiego.-mówi Joanna
 -Po kilku spotkaniach potrafisz ją wskazać, a wybitni specjaliści do których chodziłam tygodniami nie umieli jej znaleźć, tak?-nie dowierzałaś
 -Bo nie patrzę na to jak tylko i wyłącznie lekarz, widzę to też jako zwykły obserwator.-spogląda na ciebie- A przyczynę znasz, doskonale wręcz. Choć pewnie wolałabyś jej nie znać.
Nie musi nic więcej mówić. Siedzisz jak osłupiona aż do czasu, gdy waszą konwersację przerywa sekretarka informująca cię o spotkaniu za kilka minut. Tego w zasadzie nie pamiętasz, gdyby ktoś cię spytał co na nim było, miałabyś ogromny problem z odpowiedzią. Po prostu całe twoje myśli skupione był wokół jednej rzeczy, a w zasadzie osoby. Im dłużej o tym myślałaś, tym większą czułaś nienawiść do jej osoby. Może nie powinnaś zbyt pochopnie postępować, ale ekscentryczna pani doktor musiała mieć w jakimś stopniu rację. W obecnej chwili wydawało ci się, że to było najbardziej logiczne rozwiązanie tego wszystkiego. Po prostu za bardzo ci o wszystkim przypominała. Za bardzo cię zraniła odsuwając cię od siebie, byś mogła podejść do tego bez emocji. Po każdym waszym spotkaniu nocne koszmary były bardziej dokładne, wyraźniejsze. Ale nie mogłaś się od niej odciąć. Nawet gdybyś tego bardzo chciała, a czasem tak było, nie było takiej możliwości. Po prostu ona znalazłaby sposób, aby do ciebie dotrzeć. Nie wiedziałaś jak mogła czerpać przyjemność z prób kontrolowania niemal całego twojego życia, a już tym bardziej ze spotkań z tobą. Nie wiedziała o tobie nic, a szczyciła się jakby była nie wiadomo jak blisko. Nienawidziłaś jej za to. Za to, że na siłę próbowała się zbliżyć, co tak naprawdę jeszcze bardziej cię oddalało. Za to, że udawała i zachowywała się, jakby nigdy nic się nie zdarzyło. Dlatego właśnie nie potrafiłaś znieść jej towarzystwa. Nie umiałaś patrzeć na nią, bez uczucia odrazy. Po prostu nie umiałaś.
 -Ktoś do pani.-mówi sekretarka w chwili, w której szykujesz się do wyjścia
 -Kto?-dopytujesz
 -Pani Markiewicz.
 -Powiedz, że już wyszłam.-nakazujesz
 -Nie jestem pewna czy to ją przekona.-krzywi się kobieta
 -Po prostu, jest ostatnią osobą, którą chcę widzieć, dobrze?-twoja rozmówczyni kiwa jedynie głową po czym znika z twojego pola widzenia. Widząc po chwili wibrujący telefon wyjmujesz z niego kartę. Nie masz ochoty na żadne rozmowy. Potrzebujesz pobyć chwilę sam, na sam ze sobą. Wychodzisz, więc bocznym wyjściem żeby nie natknąć się na swoją matkę, po czym wracasz okrężną drogą do domu. Gdy do tego docierasz nie zważając na pytania Mikołaja o twoją matkę, która wydzwaniała już także do niego, ubierasz sportowe ubranie i standardowo udajesz się na przebieżkę. Potrzebujesz przewietrzyć umysł, bo znów nastąpiła w twoim wnętrzu kumulacja najskrajniejszych emocji i myśli. Po mniej więcej trzech kilometrach zatrzymujesz się w jednej z parkowych alejek. Opierasz się dłońmi o kolana. Dyszysz ciężko, bo narzuciłaś sobie zbyt wielkie tempo. Dopiero, gdy twój oddech się stabilizuje prostujesz się. Wtedy twój wzrok skupia się na mężczyźnie znajdującym się jakieś dwieście metrów od ciebie. Przypominał ci kogoś. I to do tego stopnia, że poczułaś narastające przerażenie. Jakiś wewnętrzny głos nakazał ci stamtąd uciec. Przebiegłaś niemal sprintem kilka następnych metrów, po czym zatrzymałaś się na mostku. Poczułaś dreszcze na niemal całym swoim ciele. Wiedziałaś, że to nie mógł być on, ale i tak z trudem przyszło ci się uspokoić. Dopiero wtedy ruszyłaś w dalszą trasę, co rusz oglądając się za siebie. Jak się można było spodziewać, skończyło się to tak, iż wpadłaś na jakiegoś faceta. Nie podnosząc wzroku wydukałaś przeprosiny i ruszyłaś po prostu przed siebie.
 -Mam się obrazić?-słyszysz gdzieś za sobą płynną angielszczyznę po czym momentalnie się odwracasz
 -Przeprosiłam.-odpowiadasz mu
 -Słaba rekompensata za staranowanie.-uśmiecha się lubieżnie
 -Nie mam nastroju na obszerniejsze rekompensaty, musi ci wystarczyć.
 -W takim razie, chętnie go odnajdę.-szczerzy się, a ty kręcisz jednie głową w geście niedowierzania.

~*~
Dzieje się, oj dzieje. To tak w telegraficznym skrócie bo jak zwykle głębsze opinie pozostawiam Wam. Dzisiaj nie będzie za wiele ode mnie, obowiązki wzywają, a do tego upał nie sprzyja siedzeniu w czterech ścianach, więc uciekam do ogrodu, a Wam życzę miłego popołudnia i tygodnia :)
Ściskam,
wingspiker.


17 komentarzy:

  1. Kurde... mój organizm chce więcej i więcej rozdziałów, bo są piekielnie dobre. Dzieje się wiele, więc z niecierpliwością czekam na kolejny epizod <3
    pozdrawiam Cię i również życzę dobrego tygodnia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże, przez ciebie zaczynam zakochiwać się w takim Facundo :D
    Okrutnie jestem ciekawa, co kryje się w przeszłości Liliany. No i jeszcze ta rozmowa z Joanną...przeżyły to samo? Matko, mam pewną teorię, ale to tylko sprawia, że zwiększa mi się mętlik w głowie... A jeśli chodzi o panią Markiewicz... Cóż, powiedzmy w skrócie - mam ochotę przytulić mocno Lil. Po prostu.
    Czekam na kolejny niecierpliwie! I bardzo dziękuję za miłe słowa, nawet nie wiesz ile Twoje zdanie dla mnie znaczy <3

    Przy okazji zapraszam na pierwszy rozdział http://zrodloradosci.blogspot.com/2015/06/rozdzia-1.html
    Miłego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na kolejny http://zrodloradosci.blogspot.com/2015/06/rozdzia-2.html <3

      Usuń
    2. I bardzo dobrze, oto chodzi w jego postaci :P
      Czysta przyjemność!

      Usuń
  3. Facundo, och Facundo...
    Lili powinna odciąć się od matki raz na zawsze, albo spróbować wyjaśnić jej, że niszczenie jej życie. Wiem, że będzie to trudne, bo matka jest uparta i wszystko widzi tylko ze swojego punktu widzenia.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Powinna pogadać z mamą, bo ona może zniszczyć życiue swojej córce. Po długiej przerwie zapraszam na nowy rozdział: http://lot-po-nasze-zycie-marzenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Facu jest wszędzie tak gdzie Lili. To przeznaczenie :) A ta terapeutka to fajna babka, prowadzi niekonwencjonalne terapie, a chyba taka przyda się Lili. Mam nadzieję, że jej pomoże. Powinna tez porozmawiać z matką! :P
    Czekam na kolejny. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna babka z terapeutki Lil, podoba mi się jej terapia. Lili powinna odciąć się od matki lub szczerze z nią pogadać.
    Gdzie Lila tam i Facundo - zrządzenie losu.
    Czekam na następny z ogromną niecierpliwością.
    Pozdrawiam i weny życzę.
    xoxo


    PS Zapraszam na 4 http://feelinghadfaded.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joanna miała być taką pozytywną postacią i chyba wyszło ;)

      Usuń
  7. Z racji tego, że ten weekend to jak dla mnie siedzenie do 2 i oczekiwanie na mecz, więc można sobie umilić czas lektura Twojego opowiadania :)
    Facu zdobył moje serce w tym opowiadaniu, bo zdecydowanie lubię taki typ faceta. Pewny siebie, cwany, przystojny itp. Jego relacje z Lili opierają się głównie na spędzaniu upojnych chwil, ale między nimi jest przyciąganie, które może się przerodzić w głębsza relacje. Jestem bardzo ciekawa co takiego przeżyła Lili, że ciągnie się to za nią już tyle lat i niszczy jej życie.
    Czekam na więcej i przepraszam, że tak późno jestem z komentarzem :)

    OdpowiedzUsuń
  8. cudo, absolutne cudo! *.*

    OdpowiedzUsuń