niedziela, 28 czerwca 2015

#seis.


  Dni w Bełchatowie mijały dość szybko. Sama byłaś w szoku, gdy z początku miesiąca robił się koniec, a upływ czas najbardziej dostrzegalny był w zmieniającej się za oknem pogodzie. Za oknami zrobiło się szaro, wszelkie kolorowe liście zdobiące dotychczas drzewa, leżały na ziemi w ogromnych ilościach. Temperatury były co raz to niższe, a miasto jak gdyby straciło kolor. Czy to spacerując czy biegnąc po ulicach miasta można było wpaść w dziwne zamyślenie, być może spóźnione efekty jesiennej chandry. Dlatego ostatnimi dniami ograniczałaś te czynności do absolutnego minimum. Dlaczego? Po prostu nie lubiłaś zbyt dużo myśleć, bo zazwyczaj sprowadzało się do rozpamiętywania przeszłości. A tej chciałaś się definitywnie pozbyć ze swojego umysły, zostawić ją daleko za sobą. W każdym bądź razie swoją energię spożytkowałaś w zgoła odmienny sposób. Można powiedzieć, że pomysły i rady Joanny wprowadziły w twoim życiu niemałą rewolucję. Chcąc, nie chcąc chodziłaś wciąż na kravmagę, która co rusz przyprawiała cię o liczne siniaki. Do tego w pozostałych dniach można było spotkać cię na siłowni czy sali fitness. A jeśli tam cię nie było, to znak, iż twój czas zajmował nie kto inny jak Conte. A ten wciąż był dla ciebie całkiem sporym ewenementem. Otóż łamał wszelkie wyznaczone przez ciebie granice. Nie wiedziałaś czy robił to celowo, czy zupełnie nieświadomie. Po prostu nie sprawdzały się przy nim absolutnie żadne założenia jakie zazwyczaj stosowałaś w tego typu znajomościach. A już na pewno tą najważniejszą. Nie spotykać się z nikim więcej, niż dwa razy. Nie to, że nagle zapragnęłaś więcej, bo to raczej się nie stanie. Po prostu bez jakichś większych oporów pozwalałaś mu na bycie całkiem niedaleko siebie. 
 -Liiiiiiil!-dochodzi cię głos przyjaciela
 -Och, niech zgadnę. Potrzebujesz albo wolnego mieszkania albo mojego błogosławieństwa bo cię przez następne trzy dni nie zobaczę?
 -Jak ty mnie dobrze znasz.-uśmiecha się nieśmiało- To drugie.
 -Matko, Mikołaj, jesteś dorosłym facetem, nie musisz mnie pytać o zgodę.-przewracasz oczami
 -Po prostu chcę się upewnić, że będziesz mieć co robić.-szczerzy się
 -Poradzę sobie amancie.-odpowiadasz przyjacielowi- Mam nadzieję, że ona jest warta tego obłędu w twoich oczach i tych wszystkich starań.
 -Może nie jesteśmy ze sobą jakoś długo, ale czuję, że to będzie coś fajnego.
 -W takim razie baw się dobrze, ale nie za dobrze. Nie planuję jeszcze zostać ciocią, czy coś.
 -Mógłbym w zasadzie powiedzieć to samo.-uśmiecha się szeroko- Nie tęsknij za bardzo.
 -Chciałbyś.-pokazujesz mu język, po czym zbierasz się do wyjścia. Godziny pracy choć w piątki nie należą do najprzyjemniejszych po całym tygodniu, aczkolwiek mijają nadspodziewanie szybko. Bez zbędnego pośpiechu wracasz do pustego mieszkania, po drodze robiąc drobne zakupy spożywcze. Gdy docierasz do domu zmieniasz swoją garderobę na coś wygodniejszego, gdyż za niecałą godzinę, po uprzednim przygotowaniu sobie obiadu, udajesz się w kierunku fitness klubu. Tam witasz się z niezmordowaną Joanną, która jak zwykle na wstępie zadaje ci pytania o to jak minął dzień i co sądzisz na temat jakichś nowych kosmetyków czy przecen w sklepach. Tradycyjnie po kilku minutach pogawędki rozchodzicie się w różne strony. Joanna zmierza ku siłowni, na której masz potem do niej dołączyć, natomiast ty sama po raz trzeci w tym tygodniu lądujesz na macie przeczuwając kolejne ogromne siniak na całym ciele. Po godzinie niezłego wycisku odnajdujesz swoją towarzyszkę na bieżni i dołączasz do niej.
 -Jeszcze niedawno trzeba było zeskrobywać twoje zwłoki za maty.-zauważa trafnie Joanna
 -Nie przypominaj mi.-śmiejesz się
 -Nie dość, że dzięki mniej masz jeszcze chudsze dupsko to i kondycję sobie wyrobiłaś. Idziemy w dobrym kierunku.
 -To zależy czy przygotowujesz mnie na kulturystkę czy normalnego człowieka.-odpowiadasz nieco rozbawiona jej słowami
 -Głównie to to drugie, ale pierwsza opcja wydaje się być również całkiem interesująca.-mówi z uśmiechem po czym poświęcacie się dalszym ćwiczeniom. Po czterdziestu pięciu minutach wędrujecie ku szatni, którą opuszczacie dopiero po kilkunastu minutach w czasie, których doprowadzacie się do ładu. Jak to macie w zwyczaju, po odbytych zajęciach udajecie się ku kafejce.
 -Co tam u Mikołaja?-zaczyna rozmowę
 -Ostatnio jakoś rzadko go widuję.-chichoczesz
 -No co się śmiejesz, wygląda na to, że się chłopak zakochał i niedługo będziesz dzielić mieszkanie albo z kotem albo z nim i jego ukochaną.-śmieje się
 -Dla mnie to nie jest akurat takie zabawne.-wzdychasz
 -Wiesz, że to naturalna kolej rzeczy. Nie będziecie wiecznie bujać w obłokach i mieszkać razem.
 -Jestem tego absolutnie świadoma, ale jakoś trudno mi jest przywyknąć do tego, że teraz prawie ze sobą nie rozmawiamy i niemal się nie widujemy mieszkając w jednym mieszkaniu.
 -No niestety, ale tak będzie. Jego centrum wszechświata uległo zmianie, być może bezpowrotnie, a tobie pozostaje jedynie krążenie blisko jego orbity, a może znalezienie własnej.
 -Więc co sugerujesz?-pytasz jej
 -Jedyne co możesz zrobić w tej sytuacji to przywyknąć do obecnego stanu rzeczy, cieszyć się jego szczęściem i być gdyby tylko cię potrzebował. To wszystko.-wzrusza ramionami
 -Nie sądziłam, że to będzie takie dotkliwe.
 -Na początku ci się tak wydaje, ale z czasem stwierdzisz, że to nie taki koniec świata, wręcz przeciwnie.
 -Co masz na myśli?-marszczysz brwi
 -Wiesz, może, gdy stracisz u swojego boku faceta, któremu kompletnie ufasz, z przyzwyczajenia coś będzie ci kazało znaleźć jakieś zastępstwo.
 -Czy wy wszyscy dokoła wyznaczyliście sobie za swój życiowy cel wyswatanie mnie za wszelką cenę?-pytasz nieco zirytowana
 -W porządku, nie denerwuj się Lil.-studzi cię- Po prostu chcę cię uświadomić, nie nawrócić.
 -A może jestem kobietą, która nie marzy o rycerzu na białym koniu, bajkowym ślubie czy zostaniu matką?
 -Teraz tak sądzisz.-odpowiada ze stoickim spokojem- Ale kiedyś przyjdzie taki okres w twoim życiu, że zarówno Mikołaj jak i inne bliższe ci osoby, które pojawią się w twoim życiu będą miały rodziny, one będą ich światem i nie będą mieli dla ciebie tyle czasu ile mieli niegdyś. I wtedy obudzisz się z ręką w nocniku. Nie zaprzeczaj, bo tak będzie.
 -Jesteś wróżką czy psychoterapeutką bo już się gubię?-odgryzasz się jej
 -Czasem sobie dorabiam z moją kryształową kulą z salonu.-odpowiada z uśmiechem, a ty przewracasz jedynie oczami. Tak właśnie wyglądały wasze spotkania. W pierwszej części ty niemal gotowałaś się ze złości, bo Joanna dość trafnie i dosadnie przedstawiała twoją niedaleką przyszłość jeśli nie podejmiesz wszelakich działań, a także sugerowała ci dalsze zmiany, w drugiej połowie tych spotkań kiedy już zdołałaś okiełznać swoje nerwy rozmawiałyście jakbyście znały się od lat. Nie wiedziałaś czy to przez jej profesję, ale czułaś, że pani psycholog była osobą zdecydowanie wartą twojego zaufania. Powoli dostrzegałaś w niej kogoś więcej, niż tylko lekarza. Miałaś wręcz momentami nieodparte wrażenie, że to jest osoba, na którą czekałaś. Osoba, która wreszcie popchnie cię do działania we właściwą stronę i uwolnisz się od demonów przeszłości. I to wcale nie był facet, jak wróżył ci chociażby Mikołaj. Ktoś mógłby zapytać, skąd takie wnioski? Otóż już w tej chwili dostrzegałaś zmiany jakie zaszły w twoim życiu. A co najważniejsze, nocne koszmary nie miały już takiej częstotliwości jak kiedyś. Potrafiłaś przespać spokojnie kilka nocy, śniąc o zgoła odmiennych rzeczach. A to było dla ciebie niebagatelnie wielkim krokiem. Dlatego tak wytrwale znosiłaś wszelakie wariacje ekscentrycznej Joanny. Wiedziałaś, że w tym szaleństwie była metoda. Więc jeśli coś polecała ci robić, po początkowym wyklinaniu i narzekaniach, po prostu to robiłaś. Czekałaś z utęsknieniem na dzień, w którym wreszcie ci się uda. Zostawisz za sobą wszystko to, co złego było w twoim życiu. Na dzień w którym poczujesz, że naprawdę żyjesz.
 -Co tu robisz?-pytasz widząc dobrze ci znanego bruneta
 -Czekam.-odpowiada nie odrywając od ciebie wzroku- Musisz mi pomóc.
 -Narzeczona przyjeżdża?
 -Tak, potrzebuję powalić ją na kolana.-odpowiada ze śmiertelną powagą- A tak na poważnie. Masz dzisiaj godzinkę?
 -To zależy do czego ci będę potrzebna.
 -Przyjemności potem.-uśmiecha się zawadiacko- Siostra planuje odwiedzić wspaniały Bełchatów, a do tego ma niedługo urodziny i sama rozumiesz.
 -I niby jakbym miała ci pomóc, nie znam jej, nie wiem co ona lubi.-wzruszasz ramionami
 -Jest typową babą, co spodoba się tobie, jej też przypadnie do gustu.-mówi- Odwdzięczę się. Solidnie.-mówi zbliżając się do ciebie
 -Kuszącą propozycja.-spoglądasz na niego- Grzechem byłoby odmówić.-uśmiechasz się
 -Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia w tej sprawie.-dodaje po czym przelotnie zagłębia się w twoich ustach i po umówieniu się na konkretną godzinę, znika z twojego pola widzenia. Mając całe dwie godziny na dotarcie do domu, faktycznie ci się nie śpieszyło. I przez to, że wlokłaś się do granic możliwości, do umówionej godziny pozostało ci niewiele ponad kilka minut. Tak, więc w ekspresowym tempie doprowadziłaś się do ładu idealnie wyrabiając się w czasie, gdyż kilka sekund po opuszczeniu łazienki, w twoich drzwiach stanął Conte. Tak jak się spodziewałaś nie planował ograniczać się do Bełchatowa i tym sposobem spacerowałaś po sklepach łódzkiej Manufaktury z facetem, z którym teoretycznie rzecz biorąc, łączyły cię jedynie łóżkowe relacje. Nie mogłaś powiedzieć byś czułaś się zbyt komfortowo, aczkolwiek z czasem nawet cię to zbyt nie krępowało. Po jakichś dwóch godzinach udało się wam wreszcie namierzyć coś adekwatnego dla siostry twojego towarzysza, a i ty sama nie odmówiłaś sobie uzupełnienia szafy kilkoma drobnymi rzeczami. Mogłabyś udać tą wyprawę za dość udaną, gdyby nie jeden, drobny szczegół. Otóż przechadzając się po jednym z popularnych odzieżowych sklepów coś, a raczej ktoś przykuł twoją uwagę. Ta sama osoba, którą widziałaś kilka tygodni temu podczas joggingu w parku. Mogłaś się pomylić raz, ale dwa? Stałaś jak wryta przez krótką chwilę. Dopiero po chwili wróciło ci jakiekolwiek myślenie i ono nakazało ci stamtąd jak najszybciej wyjść. Pech chciał, że wpadłaś na Conte.
 -Stało się coś?-ściąga brwi widząc z całą pewnością twoją minę
 -Nie.-odpowiadasz sylabicznie
 -Wiesz, że nie umiesz kłamać?
 -Po prostu muszę stąd wyjść, teraz.-odpowiadasz mu
 -Ktoś kogo nie chciałabyś spotkać?-pyta po szybkiej dedukcji
 -Mniej więcej.-przytakujesz, a on jedynie kiwa głową i już po chwili jesteście w drodze na parking. Wiedziałaś, że był szalenie ciekaw o kogo chodziło, ale nie mogłaś mu powiedzieć. Na pewno nie w obecnym momencie. Dlatego droga powrotna minęła wam w ciszy. Jedynie na pożegnanie padło kilka drobnych słów, w tym podzięki za pomoc. Z całą pewnością obydwoje planowaliście spędzić ten wieczór zgoła odmiennie, ale nie potrafiłaś w tej chwili myśleć o przyjemnościach. Potrzebowałaś samotności. A ta smakowała najlepiej ze szklaneczką ulubionego trunku. Po kolejnej szklance z kolei i uczuciu upojenia odstawiłaś whisky i zupełnie otępiała zasnęłaś rozwalona na kanapie. W nocy kilkukrotnie wyrywana byłaś ze snu. Za każdym razem budziłaś się zlana potem, kompletnie przerażona. W pewnym momencie nie wytrzymałaś, płakałaś jak dziecko. Wiedziałaś, że to wszystko wydarzyło się lata temu, mimo to, wciąż miałaś w sobie ten dziecięcy strach. Ciążył na tobie od czternastu lat nawet teraz, gdy byłaś dorosłą kobietą.
 -Och, nie wierzę kto do mnie dzwoni!-mówi wyraźnie zadowolona- Wpadasz do nas?
 -Nie.-odpowiadasz chłodno- Potrzebuję jednej informacji.
 -Słucham skarbie.-mówi kobieta, a ty się wzdrygasz na dźwięk tego ostatniego słowa wypowiadanego z jej ust
 -To będzie jedyne moje pytanie o.. to co się stało.-przełykasz głośno ślinę- Ile on dostał?-pytasz nieco ciszej
 -Dwadzieścia pięć.-odpowiada po chwili kobieta
 -Z możliwością wcześniejszego wyjścia za dobre sprawowanie?
 -Bez.-przytakuje- Dlaczego pytasz Lili?
 -Po prostu.. nie ważne.-wzdychasz- Dzięki za informację.
 -Nie powiesz mi co słychać?
 -Jestem pewna, że doskonale wiesz, co u mnie.-odpowiadasz jej nieco z przekąsem po czym kończysz połączenie. Siedzisz przez dłuższą chwilę z kolanami przyciągniętymi do brody. Nie masz jakichś większych planów na ten dzień, więc po prostu siedzisz, wgapiając się tępo przed siebie. Dość długo tkwiłaś w tej nicości, no przynajmniej do czasu, aż usłyszałaś pukanie do drzwi. W zasadzie wiedziałaś kogo mogłaś się spodziewać zza nimi, ale i tak zachowałaś nadmierną ostrożność.
 -Przyszedłem sprawdzić czy żyjesz.-rzuca na wejściu
 -Jak widać.-wzruszasz ramionami
 -Powiesz mi co się dzieje?
 -Nic o czym by warto mówić.-odpowiadasz spoglądając na niego. Choć odpowiedź ta niezbyt go satysfakcjonuje, nie ciągnie dalej tego tematu. Co ciekawsze, nie wylądowaliście po pięciu minutach w łóżku, jak to zwykle bywało. Po prostu rozmawialiście. Mimo, że nie były to rozmowy na jakieś super poważne tematy, to i tak byłaś szczerze zdumiona, że nie doszło do niczego więcej.  A już tym bardziej ewenementem było to, iż zajęło wam to tyle czasu, że nie wiedzieć kiedy zasnęłaś. A niestety, nie był to najprzyjemniejszy sen w twoim życiu. Wręcz przeciwnie.
 -Zostaw mnie!-niemal wykrzyczałaś rozpaczliwie nie wiedząc do końca czy uczyniłaś to we śnie czy na jawie. Po chwili jednak dociera do ciebie, że musiałaś to wypowiedzieć, a raczej wykrzyczeć w rzeczywistości bo gdy tylko otworzyłaś oczy, ujrzałaś kompletnie zszokowanego Argentyńczyka. Odwróciłaś się, nie chciałaś by widział cię w takim stanie. I tak był świadkiem rzeczy, których widzieć był nie powinien.
 -Lil.-mówi delikatnie kładąc dłoń na twoim ramieniu, widząc jednak, iż się wzdrygasz cofa ją- Możesz pewnych rzeczy nie mówić, ale nie jestem ślepy. Widzę pewne sprawy i potrafię dość do pewnych wniosków. Dwa razy widziałem cię z kompletnym przerażeniem w oczach, bojącą się nawet własnego cienia. I nie uwierzę, że chodzi tu o jakiegoś upierdliwego byłego. Nie wiem co cię spotkało w przeszłości, ale uwierz, nie skrzywdzę cię. A już na pewno nie w sposób, który ktoś, kiedyś ci uczynił.-mówi ze spokojem- Wiesz, skoro już cię i tak prześladuję i nie mogę się od ciebie oderwać, to myślę, że po tych kilku tygodniach możesz mi raczej zaufać.
 -Wiem.-wyduszasz z siebie- Tylko pod żadnym pozorem nie rób jednej rzeczy. Obiecaj mi, że tego nie zrobisz.
 -Co takiego?-pyta
 -Nie zakochuj się we mnie. Nie rób tego pod żadnym pozorem Facundo. Nie psujmy tego.-mówisz niemal szeptem. Nie widzisz jego reakcji, ale nie jesteś pewna czy byś wytrzymała. Bo boisz się, że mogłaby cię kompletnie zaskoczyć. A tego byś nie chciała. Za żadne skarby.

~*~
Przepraszam na wstępie za obsuwę, ale już we wtorek wyjeżdżam na całe piętnaście dni i musiałam napisać te dwa rozdziały do przodu. Nie wiem jak tam będzie u mnie z internetem, aczkolwiek nie bójcie się, moja wspaniała Joan będzie czuwać na publikacjami, więc po prostu proszę Was o zaglądanie tu co niedzielę, dobrze? :)
Co do samego rozdziału. Troszkę się w nim wydarzyło, możliwe, że nastąpił mały przełom, który w pewien sposób będzie rzutował na dalsze losy Liliany i Facu. Ale to oczywiście, okaże się niebawem ;)
Życzę Wam przyjemnego wakacyjnego lenistwa, wypoczywajcie, zwiedzajcie świat, szalejcie, ale oczywiście z umiarem :) Widzimy się po 16 lipca moje drogie! ;)
Ściskam,
wingspiker.


7 komentarzy:

  1. Kurde... Miki nie daje takiego oparcia Lili, ale widzę, że Facu nieźle daje rade.
    Do tego ma Aske- nieco szurnieta (jak kazda Aska,ale pomocna i wyrozumiala.
    Oby nic sie Lili nie stalo.
    W wolnej chwili zaproszam do siebie http://sklotmoimdomem.blogspot.com
    ps. Zycze udanych wakacji

    OdpowiedzUsuń
  2. Robi się coraz ciekawiej, a Facu oprócz cielesności przede wszystkim myśli co u facetów nie jest takie normalne. Not bad

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz ciekawiej... Coraz tajemniczej... Facu mądry facet wiec sądzę że Lili powinna mu powiedzieć... Udanych wakacji :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm mam kilka podejrzeń co do przeszłośći Lil, ale zobaczymy czy mam rację. Pani psycholog naprawdę mega pozytywna babka xd
    Conte mistrzu, uwielbiam Cię w tym opowiadaniu :)
    Pozdrawiam i miłych wakacji zyczę :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Na wstępie przepraszam za nieobecność pod poprzednimi rozdziałami, ale wpadłam w odmęty sesji i z wolnym czasem było naprawdę krucho. Na szczęście powoli wracam i wygrzebuję się z blogowych zaległości ;)
    W relacjach Facu i Lil powoli następuje jakiś przełom. Główna bohaterka, co prawda wzbrania się przed tym rękami i nogami, ale obawiam się, że biegu pewnych zdarzeń nie będzie w stanie zahamować. Bo skoro zaczynają się ze sobą spotykać nie tylko w wiadomym celu, jeśli rozmawiają jak dobrzy kumple, to chyba trudno będzie im się ot tak wycofać z tej znajomości.
    Nadal serwujesz nam jedynie szczątkowe informacje dotyczące przeszłości Lil, ale mam już na ten temat swoją teorię i tylko cierpliwie czekam na jej ewentualne potwierdzenie ;)
    A Aśka jest, mówiąc kolokwialnie, po prostu super laską ;) Nasza bohaterka potrzebowała kogoś, kto nią potrząśnie.
    Udanych wakacji! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko, końcówką to mnie zabiłaś :c Ale nadal żyję nadzieją, że to będzie kolejne opowiadanie w Twoim wydaniu zakończone happy endem :)
    rzeczywiście taki przejściowy rozdzialik, ale nie znaczy, że zły :) Strasznie mnie intryguje ta tajemnicza postać, przeszłość Lil. No i genialnie, że dziewczyna zaczyna się zaprzyjaźniać z Joanną. Ufa jej, Facu też zaczyna ufać, może jednak coś się w jej myśleniu zmieni. Oby!
    pozdrawiam i udanego wypoczynku! ;*

    ps-ja ze swojej strony zapraszam na piąty rozdział: http://zrodloradosci.blogspot.com/2015/06/rozdzia-5.html
    i na każdy kolejny, który pojawi się podczas Twojej nieobecności ;) Nie chcę Ci robić długaśnego spamu pod jedną notką ^^ Całuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. To zakończenie... Jednak myślę, że Facu już po części jest w niej zakochany :) Co do przeszłości Lil to również mam swoją teorię jak dziewczyny wyżej :) Ciekawie się robi, nawet bardzo! Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń