Kiedy człowiek przyzwyczaja się w swoim życiu do pewnych spraw, ciężko jest mu się pogodzić z ich zmianą. A im dłużej tkwi w pewnych przyzwyczajeniach, tym trudniej to wszystko znosi. Zdecydowanie można było w tym wszystkim mieć ciebie na myśli. Za nic na świecie nie byłaś w stanie przetrawić informacji na temat swoich rodziców. W normalnych okolicznościach pewnie cieszyłabyś się na widok tej dwójki po latach dochodzącej do nadmiernej zgody, jednak nie potrafiłaś. Matki na pewien sposób wręcz nienawidziłaś, nie tylko za to, co zrobiła tobie, ale przede wszystkim za krzywdy jakie uczyniła twojemu ojcu. Przez te wszystkie lata po cichu obserwowałaś jak cierpiał. Jak urażona duma nie pozwoliła mu na odnalezienie powtórnego szczęścia u boku kogoś innego. A zniszczenia życia tak wspaniałego człowiek nie potrafiłaś zdecydowanie znieść. Dlatego czułaś się niemal zdradzona. W życiu byś nie pomyślała, że twój ojciec był tak głupi i naiwny. Że po tylu latach cierpień zdanych przez tą kobietę, tak po prostu jej wybaczy.
-Hej księżniczko, czego jeszcze nie śpisz?-wita cię niezmiennie takimi samymi słowami
-Czekam na ciebie tato.-odpowiadasz zgodnie z prawdą po czym zapada między wami nieprzyzwoita cisza. Widziałaś, że bił się z myślami i nie bardzo wiedział, co miał ci powiedzieć.- Powiesz mi gdzie byłeś?
-Ja...-kłopocze się
-Nie jestem małym dzieckiem tato, nie lubię jak się mnie okłamuje.-kręcisz głową- Czy ta kobieta za mało cię skrzywdziła?-pytasz wprost
-Lili, minęło już tak wiele lat od tego wszystkiego.. Wiele długich lat w czasie których wiele rzeczy uległo zmianie. Przede wszystkim my się zmieniliśmy.
-Naprawdę tak sądzisz? Myślisz, że mama się tak nagle zmieniła?-prychasz
-Wiem, że nigdy nie miałyście tak naprawdę dobrych relacji i nie skoczyłabyś za nią w ogień, ale w głębi duszy to naprawdę dobra osoba.
-Och, naprawdę?-przewracasz oczami- Z resztą jesteś dorosłym facetem, rób co chcesz, ale naprawdę się zastanów czy chcesz wejść drugi raz do tej samej rzeki.
-Postaw się na moim miejscu Lil.-wzdycha- Nie dałabyś mu drugiej szansy?
-Nie będę tego rozważać bo raczej nie byłabym tak łatwowierna. Zwłaszcza jeśli chodzi o moją matkę.-kręcisz z niedowierzaniem głową- Babcia zabije cię patelnią jak się dowie.
-Lili, ale przepraszam, do czego ty zmierzasz?-ściąga brwi- Między nami do niczego nie doszło.-kręci stanowczo głową- Po prostu wreszcie wyjaśniliśmy sobie wszelkie sprawy i tyle.
-I tyle?-ciągniesz- Z resztą nie ważne, to twoje życie.-kręcisz głową po czym mijasz go i drepczesz w kierunku sypialni. Zupełnie przyzwyczajona do obecności pewnego bruneta tuż obok, lokujesz się tuż obok niego, po chwili odpływając w krainę snu wsparta przez silne męskie ramiona oplatające cię w pasie.
Jak zwykle w dniu roboczym wstajesz chwilę przed godziną siódmą. Wyplątujesz się z objęć Conte, który tradycyjnie nieprzejęty budzikiem mogącym obudzić umarłego, spał w najlepsze. Po doprowadzeniu się do ładu w kuchni zastajesz swojego ojca w iście szampańskim humorze.
-Dzień dobry słońce.-wita cię
-Cześć tato.-kiwasz mu głową- Nie możesz spać?
-Nie, zbyt długo się leniłem, w domu normalnie byłbym od półtorej godziny na nogach.-śmieje się- A ty rozumiem wybierasz się do pracy?
-A sądzisz, że normalnie wstałabym o tej porze?-chichoczesz- Będę po piętnastej, więc nie magluj tu za bardzo Conte, okej?
-Kochanie, gdzież bym śmiał.-uśmiecha się mężczyzna
-Ale ja mówię poważnie tato, nie rób tego.-grozisz mu palcem
-Spokojnie, mój zięć jest bezpieczny.
-Kto?!-mierzysz go spojrzeniem
-Idź do pracy skarbie.-szczerzy się twój ojciec- Poradzimy sobie.-uśmiecha się.
Co prawda nie byłaś do końca przekonana, co do jego obietnicy, aczkolwiek nie miałaś innego wyjścia. Opuściłaś, więc swoje mieszkanie pozostawiając je na pastwę losu dwóch facetów. Miałaś jedynie nadzieję, że nie puszczą go z dymem tudzież po otwarciu drzwi nie ujrzysz bałaganu niczym po przejściu huraganu. Od biedy mogłaś przeżyć telefon z błaganiem o twój jak najszybszy powrót, aczkolwiek ta opcja była najmniej możliwa. Trafiło na zbyt dumnych facetów, którzy woleliby chyba zwariować niż wylewać gorzkie żale. Generalnie rzecz biorąc jedyną osobą przejętą tym faktem byłaś chyba tylko ty, bo gdy zadzwoniłaś do ojca w przerwie na lunch zbył cię, twierdząc, że przeszkodziłaś im w niesamowicie ważnej konwersacji. Przez to jeszcze bardziej nie potrafiłaś skupić się na pracy, a godziny ciągnęły się do granic możliwości. Można było się więc spodziewać, że w chwili wybicia na zegarze piętnastej, wyleciałaś z budynku jak na skrzydłach. Sama miałaś ochotę się roześmiać z własnego postępowania. W życiu byś nie pomyślała, że i ciebie dopadnie coś takiego.
-Biegłaś w maratonie?-na wstępie rzucił twój ojciec słysząc twoje sapanie w korytarzu
-Pewnie, od razu poprowadziłam Tour de Pologne.-przewracasz oczami- A gdzie jest..
-Twój luby chwilę temu wyszedł na trening. Musieliście się minąć.-wchodzi ci w słowo
-Mam nadzieję, że nie uciekł od ciebie w popłochu?-spytałaś ignorując ton jakim wypowiedział poprzednie słowa
-Próbował, ale dopiero teraz miał wymówkę.-zaśmiał się
-Tato..-mierzysz go wzrokiem
-No przecież żartowałem królewno.-uśmiecha się ciepło- To naprawdę świetny facet, Lili.
-Wiem to.-kiwasz głową z uznaniem
-Kiedy go poznałem jestem spokojny o moją małą księżniczkę.
-Tato, mam prawie dwadzieścia sześć lat.-śmiejesz się kiedy ojciec otoczył cię ramieniem
-Och i kiedy to zleciało?-ściąga brwi- Z resztą dla mnie zawsze będziesz moją małą, piękną córeczką, nie ważne ile będziesz mieć lat.-przytulił cię do siebie.
Niestety tą błogą i jakże rodzinną chwilę przerwało wam energiczne pukanie do drzwi. Oczywiście twój ojciec podśmiewał się, że to z całą pewnością Conte, aczkolwiek byłaś bardziej niż pewna, że to nie on. Zamarłaś na widok osoby stojącej u progu.
-Rodzinne spotkanie?-pytasz niemal lodowatym tonem głosu
-Musimy porozmawiać.
-Od kiedy masz taką nagłą chęć rozmowy ze mną?-pytasz wprost
-Mogłabyś ten jeden, jedyny raz przestać próbować za wszelką cenę wypchnąć mnie za drzwi-grzmi kobieta- Muszę ci coś powiedzieć, a to nie jest informacja ani miła ani przyjemna, godna przekazania w progu.-dodaje surowo- Wpuścisz mnie?-pyta, lecz ty nie odpowiadasz. Gestem ręki zapraszasz ją do środka. Po prostu wiesz, co chce ci powiedzieć. Jesteś niemal pewna, że potwierdzi twoje obawy i podejrzenia. Nie obawiałaś się nawet reakcji ojca, który żył w srogiej nieświadomości twoich losów sprzed czternastu lat. To był jedyny z powodów przez który byłaś wściekła na swoją matkę. Za to, że zabroniła mu powiedzieć. Miał prawo być świadom tych okropnych wydarzeń. Jednak twoja matka miała wtedy zupełnie inną wizję. Bała się, że dowie się o jej porażce i zechce ją upokorzyć poprzez odebranie jej dziecka. Tak po prostu to zataiła.
-Lili, on wyszedł.-rzuca niemal prosto z mostu, a ty wypuszczasz głośno powietrze z ust. Cała się spinasz, uciekając wzrokiem od nierozumiejącego spojrzenia ojca.
-Kto?-dopytuje mężczyzna
-Dalej, powiedz mu. Powiedz, co przez ostatnie kilkanaście lat tak skutecznie przed nim ukrywałaś.-prowokujesz ją- Powiedz dlaczego twoja córka ze szczęśliwej dwunastolatki stała się sprawiającym problemy wychowawcze bachorem. Dlaczego do tej pory cierpi przez decyzje swojej kochanej matki. Powiedz..-zagryzasz z całych sił wargę, aby się nie rozpłakać. Od tej chwili byłaś obecna tam tylko duchem. Stałaś koło okna wpatrując się pusto w głęboką dal. A twoja matka mówiła. Im dłużej wyjawiała twojemu ojcu całą prawdę, tym więcej emocji na jego twarzy potrafiłaś dostrzec. Kiedy nastała cisza, nie krzyczał, nie przeklinał, choć mógłby. Kręcił głową będąc w kompletnym szoku. Nie wierzył w to, co właśnie usłyszał. Nie sądził, że mogło cię coś takiego spotkać.
-Jak mogłaś mi nie powiedzieć?-skierował te słowa do twojej matki- Nie zasługiwałem na prawdę? Bo co, bo nigdy nie byłem zbyt dobry i zbyt bogaty dla ciebie?!-nie wytrzymał
-Czarek.. To nie tak...-wzdycha- Ja.. nie wiedziałam, co robić... jak to powiedzieć... Byłam sama..
-A czy w tym wszystkim pomyślałaś jak cierpiała Lili? Zastanowiłaś się choć przez chwilę, czy byłaś zbyt zajęta zadbaniem o własną reputację?-wbił jej szpilę na którą zasługiwała już od dawna. Potem bez słowa odszedł od niej i skierował się w twoim kierunku. Wiedział, że w tej chwili wszelkie słowa były zbędne. Po prostu przytulił cię tak, jak wtedy gdyby byłaś małą dziewczynką. Zrobił coś, czego twoja matka nie była w stanie uczynić. Bo w przeciwieństwie do niej, potrafił okazać ci bezwarunkową, rodzicielką miłość.
-Czy Facundo, o tym wie?-pyta dopiero, gdy zostajecie sami. Kręcisz jedynie przecząco głową.- Powinien wiedzieć, zwłaszcza w takich okolicznościach.-kiwa głową
-Wiem to, ale boję się mu powiedzieć.-wzdychasz
-Lili, posłuchaj mnie.-mówi ze stoickim spokojem- Jestem nawet bardziej niż pewny, że jego reakcja nie będzie wcale inna od mojej.-kontynuuje- Nie musisz się bać, że cię zostawi, bo wiesz doskonale, że tego nie zrobi. Za bardzo cię kocha.
-Tato, nie wiesz tego...-kręcisz głową
-Och, właśnie, że wiem.-unosi delikatnie kąciki ust ku górze- Trochę pogadaliśmy, oczywiście ciebie też wzięliśmy na języki.-uśmiecha się krzepiąco- Co prawda może nie powiedział tego wprost, ale widać, że jesteś dla niego niesamowicie ważna. Kiedy tylko o tobie wspominaliśmy oczy świeciły mu się jak pięciozłotówki, a na twarzy miał głupawy uśmiech. Prawie jak ty teraz.-pstryka cię w nos.
Jego słowa dodały ci trochę otuchy. Taka rozmowa między wami była nieunikniona, zwłaszcza, że pewnych spraw się już domyślał, a co gorsza twój oprawca poruszał się bezkarnie na wolności. Nie chodziło o to, że byłaś egoistką i chciałaś zadbać o własne bezpieczeństwo. Nie chciałaś, aby twoi najbliżsi w jakikolwiek ucierpieli, bo nie miałaś na dobrą sprawę pojęcia, co może się zdarzyć.
Jednak twoja pewność siebie uciekła w chwili dochodzącego z korytarza zgrzytania zamka. A im bliżej ciebie był brunet, tym bardziej się stresowałaś i spinałaś. Czułaś się prawie jak na rozmowie o pracę, chociaż jeśli miałaś być szczera, o stokroć bardziej wolałabyś właśnie siedzieć przed potencjalnym pracodawcą z wypocinami na temat swoich życiowych dokonań w dłoni.
-Wszystko okej?-pyta brunet
-Nie.-wypalasz, czym go zaskakujesz
-Nie spodziewałem się raczej tak szczerej odpowiedzi.-ściąga brwi- Co się dzieje, Lil?
-Spokojnie, mój zięć jest bezpieczny.
-Kto?!-mierzysz go spojrzeniem
-Idź do pracy skarbie.-szczerzy się twój ojciec- Poradzimy sobie.-uśmiecha się.
Co prawda nie byłaś do końca przekonana, co do jego obietnicy, aczkolwiek nie miałaś innego wyjścia. Opuściłaś, więc swoje mieszkanie pozostawiając je na pastwę losu dwóch facetów. Miałaś jedynie nadzieję, że nie puszczą go z dymem tudzież po otwarciu drzwi nie ujrzysz bałaganu niczym po przejściu huraganu. Od biedy mogłaś przeżyć telefon z błaganiem o twój jak najszybszy powrót, aczkolwiek ta opcja była najmniej możliwa. Trafiło na zbyt dumnych facetów, którzy woleliby chyba zwariować niż wylewać gorzkie żale. Generalnie rzecz biorąc jedyną osobą przejętą tym faktem byłaś chyba tylko ty, bo gdy zadzwoniłaś do ojca w przerwie na lunch zbył cię, twierdząc, że przeszkodziłaś im w niesamowicie ważnej konwersacji. Przez to jeszcze bardziej nie potrafiłaś skupić się na pracy, a godziny ciągnęły się do granic możliwości. Można było się więc spodziewać, że w chwili wybicia na zegarze piętnastej, wyleciałaś z budynku jak na skrzydłach. Sama miałaś ochotę się roześmiać z własnego postępowania. W życiu byś nie pomyślała, że i ciebie dopadnie coś takiego.
-Biegłaś w maratonie?-na wstępie rzucił twój ojciec słysząc twoje sapanie w korytarzu
-Pewnie, od razu poprowadziłam Tour de Pologne.-przewracasz oczami- A gdzie jest..
-Twój luby chwilę temu wyszedł na trening. Musieliście się minąć.-wchodzi ci w słowo
-Mam nadzieję, że nie uciekł od ciebie w popłochu?-spytałaś ignorując ton jakim wypowiedział poprzednie słowa
-Próbował, ale dopiero teraz miał wymówkę.-zaśmiał się
-Tato..-mierzysz go wzrokiem
-No przecież żartowałem królewno.-uśmiecha się ciepło- To naprawdę świetny facet, Lili.
-Wiem to.-kiwasz głową z uznaniem
-Kiedy go poznałem jestem spokojny o moją małą księżniczkę.
-Tato, mam prawie dwadzieścia sześć lat.-śmiejesz się kiedy ojciec otoczył cię ramieniem
-Och i kiedy to zleciało?-ściąga brwi- Z resztą dla mnie zawsze będziesz moją małą, piękną córeczką, nie ważne ile będziesz mieć lat.-przytulił cię do siebie.
Niestety tą błogą i jakże rodzinną chwilę przerwało wam energiczne pukanie do drzwi. Oczywiście twój ojciec podśmiewał się, że to z całą pewnością Conte, aczkolwiek byłaś bardziej niż pewna, że to nie on. Zamarłaś na widok osoby stojącej u progu.
-Rodzinne spotkanie?-pytasz niemal lodowatym tonem głosu
-Musimy porozmawiać.
-Od kiedy masz taką nagłą chęć rozmowy ze mną?-pytasz wprost
-Mogłabyś ten jeden, jedyny raz przestać próbować za wszelką cenę wypchnąć mnie za drzwi-grzmi kobieta- Muszę ci coś powiedzieć, a to nie jest informacja ani miła ani przyjemna, godna przekazania w progu.-dodaje surowo- Wpuścisz mnie?-pyta, lecz ty nie odpowiadasz. Gestem ręki zapraszasz ją do środka. Po prostu wiesz, co chce ci powiedzieć. Jesteś niemal pewna, że potwierdzi twoje obawy i podejrzenia. Nie obawiałaś się nawet reakcji ojca, który żył w srogiej nieświadomości twoich losów sprzed czternastu lat. To był jedyny z powodów przez który byłaś wściekła na swoją matkę. Za to, że zabroniła mu powiedzieć. Miał prawo być świadom tych okropnych wydarzeń. Jednak twoja matka miała wtedy zupełnie inną wizję. Bała się, że dowie się o jej porażce i zechce ją upokorzyć poprzez odebranie jej dziecka. Tak po prostu to zataiła.
-Lili, on wyszedł.-rzuca niemal prosto z mostu, a ty wypuszczasz głośno powietrze z ust. Cała się spinasz, uciekając wzrokiem od nierozumiejącego spojrzenia ojca.
-Kto?-dopytuje mężczyzna
-Dalej, powiedz mu. Powiedz, co przez ostatnie kilkanaście lat tak skutecznie przed nim ukrywałaś.-prowokujesz ją- Powiedz dlaczego twoja córka ze szczęśliwej dwunastolatki stała się sprawiającym problemy wychowawcze bachorem. Dlaczego do tej pory cierpi przez decyzje swojej kochanej matki. Powiedz..-zagryzasz z całych sił wargę, aby się nie rozpłakać. Od tej chwili byłaś obecna tam tylko duchem. Stałaś koło okna wpatrując się pusto w głęboką dal. A twoja matka mówiła. Im dłużej wyjawiała twojemu ojcu całą prawdę, tym więcej emocji na jego twarzy potrafiłaś dostrzec. Kiedy nastała cisza, nie krzyczał, nie przeklinał, choć mógłby. Kręcił głową będąc w kompletnym szoku. Nie wierzył w to, co właśnie usłyszał. Nie sądził, że mogło cię coś takiego spotkać.
-Jak mogłaś mi nie powiedzieć?-skierował te słowa do twojej matki- Nie zasługiwałem na prawdę? Bo co, bo nigdy nie byłem zbyt dobry i zbyt bogaty dla ciebie?!-nie wytrzymał
-Czarek.. To nie tak...-wzdycha- Ja.. nie wiedziałam, co robić... jak to powiedzieć... Byłam sama..
-A czy w tym wszystkim pomyślałaś jak cierpiała Lili? Zastanowiłaś się choć przez chwilę, czy byłaś zbyt zajęta zadbaniem o własną reputację?-wbił jej szpilę na którą zasługiwała już od dawna. Potem bez słowa odszedł od niej i skierował się w twoim kierunku. Wiedział, że w tej chwili wszelkie słowa były zbędne. Po prostu przytulił cię tak, jak wtedy gdyby byłaś małą dziewczynką. Zrobił coś, czego twoja matka nie była w stanie uczynić. Bo w przeciwieństwie do niej, potrafił okazać ci bezwarunkową, rodzicielką miłość.
-Czy Facundo, o tym wie?-pyta dopiero, gdy zostajecie sami. Kręcisz jedynie przecząco głową.- Powinien wiedzieć, zwłaszcza w takich okolicznościach.-kiwa głową
-Wiem to, ale boję się mu powiedzieć.-wzdychasz
-Lili, posłuchaj mnie.-mówi ze stoickim spokojem- Jestem nawet bardziej niż pewny, że jego reakcja nie będzie wcale inna od mojej.-kontynuuje- Nie musisz się bać, że cię zostawi, bo wiesz doskonale, że tego nie zrobi. Za bardzo cię kocha.
-Tato, nie wiesz tego...-kręcisz głową
-Och, właśnie, że wiem.-unosi delikatnie kąciki ust ku górze- Trochę pogadaliśmy, oczywiście ciebie też wzięliśmy na języki.-uśmiecha się krzepiąco- Co prawda może nie powiedział tego wprost, ale widać, że jesteś dla niego niesamowicie ważna. Kiedy tylko o tobie wspominaliśmy oczy świeciły mu się jak pięciozłotówki, a na twarzy miał głupawy uśmiech. Prawie jak ty teraz.-pstryka cię w nos.
Jego słowa dodały ci trochę otuchy. Taka rozmowa między wami była nieunikniona, zwłaszcza, że pewnych spraw się już domyślał, a co gorsza twój oprawca poruszał się bezkarnie na wolności. Nie chodziło o to, że byłaś egoistką i chciałaś zadbać o własne bezpieczeństwo. Nie chciałaś, aby twoi najbliżsi w jakikolwiek ucierpieli, bo nie miałaś na dobrą sprawę pojęcia, co może się zdarzyć.
Jednak twoja pewność siebie uciekła w chwili dochodzącego z korytarza zgrzytania zamka. A im bliżej ciebie był brunet, tym bardziej się stresowałaś i spinałaś. Czułaś się prawie jak na rozmowie o pracę, chociaż jeśli miałaś być szczera, o stokroć bardziej wolałabyś właśnie siedzieć przed potencjalnym pracodawcą z wypocinami na temat swoich życiowych dokonań w dłoni.
-Wszystko okej?-pyta brunet
-Nie.-wypalasz, czym go zaskakujesz
-Nie spodziewałem się raczej tak szczerej odpowiedzi.-ściąga brwi- Co się dzieje, Lil?
-Chyba powinieneś usiąść bo muszę ci powiedzieć coś.. ważnego.
-Mam się bać?-spogląda na ciebie z niepokojem
-Nie jestem w ciąży.-dodajesz kiedy jego wzrok zatrzymuje się na twoim brzuchu- Uwierz, o wiele bardziej bym to wolała, nawet pomimo faktu, że nie lubię dzieci.-krzywisz się
-Chodzi o tego faceta, prawda?-dopytuje dopiero po chwili na co ty kiwasz twierdząco głową
-Nie bardzo wiem od czego zacząć, ale chyba zacznę od początku.-wzdychasz
-Jeśli nie chcesz, nie musisz..-łapie cię za dłoń
-Nie, wiem, że w końcu muszę ci to powiedzieć. Mimo wszelkich drastycznych elementów.
-W takim razie zamieniam się w słuch.-splótł wasze palce, jak gdyby chcąc dodać ci tym gestem otuchy.
-Moja matka nigdy nie była zbyt stała w uczuciach, przede wszystkim kandydat musiał mieć odpowiednią ilość zer na rachunku bankowym i nieposzlakowaną opinię. Z pierwszym mężem rozstała się dość szybko, w zasadzie to nawet go nie pamiętam. Z drugim zaczęła się spotykać kiedy byłam w trzeciej klasie podstawówki. Po jakimś roku wzięli ślub i tak oto zamieszkałyśmy w ponad stumetrowym domu przypominającym dworek. Jej ówczesny mąż traktował mnie raczej jak dodatek do mojej wspaniałej matki, kiedy tylko mógł zbywał mnie wszelkimi możliwymi udogodnieniami jak nowe zabawki, obozy, wycieczki. Sam miał syna z poprzedniego małżeństwa, starszego ode mnie o siedem lat. Na początku nawet się do mnie odzywał, dopiero po roku wypowiedział w moim kierunku pierwsze słowa. Przez kolejne miesiące mi dokuczał, oczywiście moja matka sądziła, że to takie "braterskie" dokuczanie.-wypuszczasz głośno powietrze z ust- Potem było tylko gorzej. Łaził za mną wszędzie, potrafił siedzieć i gapić się na mnie bez powodu przez godzinę. Niedługo potem wpadł do mojego pokoju, gdy się bawiłam i zaczął mnie bić. Mojej matki oczywiście nie przejął fakt, że miałam stłuczoną rękę i wielkie sińce na prawie całym ciele. To przecież była zabawa..-zbierasz myśli przez chwilę- Prawdziwy dramat zaczął się później. Pewnego wieczora wkradł się do mojego pokoju... Miałam wtedy niespełna dwanaście lat... Zaczął mnie dotykać, wkładać ręce pod piżamę. Kiedy zaczęłam krzyczeć zatkał mi usta ze słowami "spróbuj tylko komuś powiedzieć, a cię zabiję mała suko". Byłam przerażona. Co raz bardziej zamykałam się w sobie. Bałam się nawet własnego cienia. Ale nikt nie potrafił tego zauważyć, nikt nie widział tego, co się działo. Przychodziło do mojego pokoju nawet kilka razy w tygodniu. Oczywiście w nocy, kiedy wszyscy spali i nikt nie był w stanie niczego usłyszeć. Robił to raz, po razie. A im dłużej się broniłam, tym bardziej brutalny był.-czujesz spływającą po policzku pojedynczą strużkę słonych łez- Nie wiem nawet ile to trwało, kilka czy kilkanaście tygodni. Psychicznie byłam u skraju wszelakiej wytrzymałości. Bałam się kiedy za oknem robiło się ciemno. Praktycznie nie sypiałam, nie byłam w stanie. To, że jest coś ze mną nie w porządku zauważyła jedna z nauczycielek w szkole. Miałam zadrapania, siniaki, a nawet ślady ugryzienia na prawym ramieniu. Do tego nie czułam się najlepiej, więc odesłała mnie do domu. Miałam pecha, bo niestety on był wtedy w domu. Zgwałcił mnie ze zwierzęcą brutalnością śmiejąc mi się przy tym w twarz.-bierzesz głęboki wdech- Z trudem doczołgałam się na górę. Zemdlałam w łazience. Obudziły mnie dopiero krzyki mojej mamy. Kiedy się obudziłam, podłoga w łazience była prawie pełna krwi. Mama wezwała pogotowie, a tam wszystko wyszło na jaw. Do tego okazało się, że przyczyną krwotoku było to, że.. poroniłam. W wieku dwunastu lat.-z trudem panowałaś nad emocjami- Ten gnój dostał dwadzieścia pięć lat więzienia, ale jak się dowiedziałam, wyszedł za dobre sprawowanie. Przez czternaście ostatnich lat mojego życia czułam się jak kompletny śmieć. Moja psychika była kompletnie zniszczona. Co noc kiedy tylko zamykałam oczy, miałam ten sam obraz. Tak samo przerażający, mimo, że minęło już tak wiele lat od tego zdarzenia. Niszczący od środka. A kiedy wreszcie udało mi się podnieść z tego wszystkiego, to znowu wraca...-ocierasz łzę w policzka- Boję się. Tak bardzo się boję.-nie powstrzymujesz już łez- I nie chodzi już tylko o mnie, boję się, że ucierpi ktoś, na kim mi zależy.-mówisz nieco ciszej- Nie chcę żebyś przeze mnie w jakikolwiek sposób cierpiał Facu. Nie potrafiłabym tego znieść.-kręcisz głową
-Mam się bać?-spogląda na ciebie z niepokojem
-Nie jestem w ciąży.-dodajesz kiedy jego wzrok zatrzymuje się na twoim brzuchu- Uwierz, o wiele bardziej bym to wolała, nawet pomimo faktu, że nie lubię dzieci.-krzywisz się
-Chodzi o tego faceta, prawda?-dopytuje dopiero po chwili na co ty kiwasz twierdząco głową
-Nie bardzo wiem od czego zacząć, ale chyba zacznę od początku.-wzdychasz
-Jeśli nie chcesz, nie musisz..-łapie cię za dłoń
-Nie, wiem, że w końcu muszę ci to powiedzieć. Mimo wszelkich drastycznych elementów.
-W takim razie zamieniam się w słuch.-splótł wasze palce, jak gdyby chcąc dodać ci tym gestem otuchy.
-Moja matka nigdy nie była zbyt stała w uczuciach, przede wszystkim kandydat musiał mieć odpowiednią ilość zer na rachunku bankowym i nieposzlakowaną opinię. Z pierwszym mężem rozstała się dość szybko, w zasadzie to nawet go nie pamiętam. Z drugim zaczęła się spotykać kiedy byłam w trzeciej klasie podstawówki. Po jakimś roku wzięli ślub i tak oto zamieszkałyśmy w ponad stumetrowym domu przypominającym dworek. Jej ówczesny mąż traktował mnie raczej jak dodatek do mojej wspaniałej matki, kiedy tylko mógł zbywał mnie wszelkimi możliwymi udogodnieniami jak nowe zabawki, obozy, wycieczki. Sam miał syna z poprzedniego małżeństwa, starszego ode mnie o siedem lat. Na początku nawet się do mnie odzywał, dopiero po roku wypowiedział w moim kierunku pierwsze słowa. Przez kolejne miesiące mi dokuczał, oczywiście moja matka sądziła, że to takie "braterskie" dokuczanie.-wypuszczasz głośno powietrze z ust- Potem było tylko gorzej. Łaził za mną wszędzie, potrafił siedzieć i gapić się na mnie bez powodu przez godzinę. Niedługo potem wpadł do mojego pokoju, gdy się bawiłam i zaczął mnie bić. Mojej matki oczywiście nie przejął fakt, że miałam stłuczoną rękę i wielkie sińce na prawie całym ciele. To przecież była zabawa..-zbierasz myśli przez chwilę- Prawdziwy dramat zaczął się później. Pewnego wieczora wkradł się do mojego pokoju... Miałam wtedy niespełna dwanaście lat... Zaczął mnie dotykać, wkładać ręce pod piżamę. Kiedy zaczęłam krzyczeć zatkał mi usta ze słowami "spróbuj tylko komuś powiedzieć, a cię zabiję mała suko". Byłam przerażona. Co raz bardziej zamykałam się w sobie. Bałam się nawet własnego cienia. Ale nikt nie potrafił tego zauważyć, nikt nie widział tego, co się działo. Przychodziło do mojego pokoju nawet kilka razy w tygodniu. Oczywiście w nocy, kiedy wszyscy spali i nikt nie był w stanie niczego usłyszeć. Robił to raz, po razie. A im dłużej się broniłam, tym bardziej brutalny był.-czujesz spływającą po policzku pojedynczą strużkę słonych łez- Nie wiem nawet ile to trwało, kilka czy kilkanaście tygodni. Psychicznie byłam u skraju wszelakiej wytrzymałości. Bałam się kiedy za oknem robiło się ciemno. Praktycznie nie sypiałam, nie byłam w stanie. To, że jest coś ze mną nie w porządku zauważyła jedna z nauczycielek w szkole. Miałam zadrapania, siniaki, a nawet ślady ugryzienia na prawym ramieniu. Do tego nie czułam się najlepiej, więc odesłała mnie do domu. Miałam pecha, bo niestety on był wtedy w domu. Zgwałcił mnie ze zwierzęcą brutalnością śmiejąc mi się przy tym w twarz.-bierzesz głęboki wdech- Z trudem doczołgałam się na górę. Zemdlałam w łazience. Obudziły mnie dopiero krzyki mojej mamy. Kiedy się obudziłam, podłoga w łazience była prawie pełna krwi. Mama wezwała pogotowie, a tam wszystko wyszło na jaw. Do tego okazało się, że przyczyną krwotoku było to, że.. poroniłam. W wieku dwunastu lat.-z trudem panowałaś nad emocjami- Ten gnój dostał dwadzieścia pięć lat więzienia, ale jak się dowiedziałam, wyszedł za dobre sprawowanie. Przez czternaście ostatnich lat mojego życia czułam się jak kompletny śmieć. Moja psychika była kompletnie zniszczona. Co noc kiedy tylko zamykałam oczy, miałam ten sam obraz. Tak samo przerażający, mimo, że minęło już tak wiele lat od tego zdarzenia. Niszczący od środka. A kiedy wreszcie udało mi się podnieść z tego wszystkiego, to znowu wraca...-ocierasz łzę w policzka- Boję się. Tak bardzo się boję.-nie powstrzymujesz już łez- I nie chodzi już tylko o mnie, boję się, że ucierpi ktoś, na kim mi zależy.-mówisz nieco ciszej- Nie chcę żebyś przeze mnie w jakikolwiek sposób cierpiał Facu. Nie potrafiłabym tego znieść.-kręcisz głową
-A ja nie potrafiłbym znieść, gdyby cokolwiek stało się tobie, Lili.-odpowiada miękko- Zależy mi na tobie i przysięgam ci, że zrobię absolutnie wszystko, co w mojej mocy żebyś była bezpieczna.-mówi z rozbrajającą szczerością- Nie mam pojęcia jak można być takim cholernym zwyrodnialcem żeby skrzywdzić bezbronne dziecko i nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić jakie piekło musiałaś przejść. Ale musisz wiedzieć jedno.-mówiąc to spogląda ci w oczy- Masz osoby, na które możesz liczyć absolutnie w każdej chwili. Nie ważne, co miałoby się stać. Wskoczyłyby za tobą w ogień, a ja jestem pewien, że zrobiłbym to pierwszy, bez żadnego zastanowienia.
-Nie wiesz tego.-przerywasz mu
-Ależ wiem.-odpowiada ci- Bo jesteś dla mnie ważniejsza aniżeli wszystko inne Lili.
-Nie wierzę, że to powiedziałeś.-kręcisz głową
-Ja w sumie też nie, ale tak naprawdę jest. Coś mi kazało to powiedzieć.-unosi delikatnie kąciki ust ku górze, po czym wskazuje na lewą stronę swojej klatki piersiowej.- Nie pozwolę żeby cię skrzywdził.-dodaje cicho- Nie pozwolę.-tuli cię do siebie. Nigdy chyba nie czułaś się tak bezpiecznie, tak jak tu i teraz z nim. Zwłaszcza, że w zasadzie nie miałaś większych wątpliwości co do tego, co was łączyło. Już na pewno nie po tym, co usłyszałaś od niego chwilę temu. Dlatego tak bardzo przerażał cię powrót przeszłości. Bałaś się, że go stracisz. Stracisz to wszystko, co udało ci się ostatnimi czasy osiągnąć. Normalne życie, szczęście, miłość...
-Nie wiesz tego.-przerywasz mu
-Ależ wiem.-odpowiada ci- Bo jesteś dla mnie ważniejsza aniżeli wszystko inne Lili.
-Nie wierzę, że to powiedziałeś.-kręcisz głową
-Ja w sumie też nie, ale tak naprawdę jest. Coś mi kazało to powiedzieć.-unosi delikatnie kąciki ust ku górze, po czym wskazuje na lewą stronę swojej klatki piersiowej.- Nie pozwolę żeby cię skrzywdził.-dodaje cicho- Nie pozwolę.-tuli cię do siebie. Nigdy chyba nie czułaś się tak bezpiecznie, tak jak tu i teraz z nim. Zwłaszcza, że w zasadzie nie miałaś większych wątpliwości co do tego, co was łączyło. Już na pewno nie po tym, co usłyszałaś od niego chwilę temu. Dlatego tak bardzo przerażał cię powrót przeszłości. Bałaś się, że go stracisz. Stracisz to wszystko, co udało ci się ostatnimi czasy osiągnąć. Normalne życie, szczęście, miłość...
~*~
Rozdział przełom. Wreszcie, chciałoby się rzec dowiadujecie się o wydarzeniach z przeszłości Lili. Z całą pewnością większość z Was się spodziewała takiego obrotu spraw. Jednak nie bójcie się, to wyznanie nie jest końcem, tak naprawdę to dopiero początek akcji :P
Ściskam,
wingspiker.
Tak myślałam, że chodzi o gwałt. Szkoda mi Lili. Na szczęście Facundo zachował się tak jak na prawdziwego faceta przystało
OdpowiedzUsuńTaka reakcja była bardziej niż wskazana ;)
Usuńświetne
OdpowiedzUsuńdzięki ;)
UsuńSpodziewałam się to fakt. Co nie zmienia tego, że to było straszne. Na szczęście Lili ma odpowiednie wsparcie
OdpowiedzUsuńTo najważniejsze :)
UsuńSpodziewałam się, że będzie chodziło o gwałt, alr myślałam o jakimś zwykłym zbiczeńcu czy nawet o jednym z partnerów matki, ale na pewno nie o przyszywanym bracie Lili... Jezu, biedna.dziewczyna. To w ogóle cud, że dała się Conte dotknąć na samym początku opowiadania i poszła z nim do łóżka... Ogólnie fajnie, że w końcu odsłoniłaś przed nami karty, ale boję się, co wymyślisz dalej. Zwłaszcza, że: a) znam już trochę Twój pociąg do złych zakończeń :/ i b) Conte zdaje mi się też coś ujrywa. W końcu w jego opisie możemy przeczytać: "był mistrzem autodestrukcji, wciąż odrzucał od siebie myśl, że i on miał prawo do szczęścia.". Źle mi to brzmi :c Nie mniej, przed Facu trudne zadanie, ale wierzę, że sobie poradzi! Widać, że już Liliany sobie nie odpuści <3 Tylko proszę, nie krzywdź ich :c
OdpowiedzUsuńZapraszam na 'Źródło' na kolejny rozdział http://zrodloradosci.blogspot.com/2015/09/rozdzia-25.html
UsuńA to wiem jak na razie tylko i wyłącznie ja :P
UsuńSpodziewałam się, że Lil była gwałcona. Jednak podejrzewałam o to jakiegoś kochasia jej matki, a tu jego syn. Nawet nie potrafię jego nazwać. Dobrze, że już i ojciec Lil i Facu znają prawdę. Podoba mi się zachowanie Conte, ale boję się, że coś wywinie. Jak matka Lil mogła ukrywać tyle lat prawdę przed jej ojciem. Ta kobieta działa mi na nerwy!
OdpowiedzUsuńTrzeci raz piszę ten komentarz, raz mi się usunął a za drugim zapomniałam opublikować, bo leciałam na korki z bioli. Echh jak mi się nie chce uczyć do tej maturyy ;(
Pozdrawiam z Mazur :* Czekam na kolejny ;)
Nie tylko tobie działa na nerwy, zapewniam :D
UsuńŁączymy się w maturalnym bólu!
To, co przeżyła Lil nie mogło pozostać bez wpływu na jej psychikę. Coś takiego trwale odciska piętno i nie można tak po prostu przejść nad tym do porządku dziennego, zwłaszcza że ten gwałt był kumulacją tych wszystkich zachowań, które nie powinny mieć miejsca. Najgorsze jest to, że bohaterka przeżywała swój koszmar w tajemnicy, nie mając obok siebie nikogo, komu mogłaby powierzyć ten straszny sekret. Nic dziwnego, że po tym, co się stało, Lil tak bardzo się zmieniła, a wręcz odważę się stwierdzić, że zaczęła przypominać swoją matkę. Na szczęście w jej życiu pojawił się ktoś, kto stał się katalizatorem pozytywnych zmian, a ona znów odzyskała radość życia. I myślę, że ta znajomość, a właściwie jej początki uświadomiły Lil, czego tak naprawdę potrzebuje - miłości, ciepła i poczucia bezpieczeństwa, a nie przelotnych romansów i przygód na jedną noc.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Po prostu potrzebowała kogoś, kto na nowo odkryje w niej pozytywne uczucia :)
UsuńW końcu upewniłaś nas w tym, o czym każda zapewne się domyślała. Nie wiem dlaczego, ale przez sekundę poczułam niepewność, czy aby na pewno Facundo zrozumie sytuację z przeszłości... ale zachował się, jak na prawdziwego faceta przystało. Skoro oni się kochają, to teraz obawiam, że namiesza ten potwór z przeszłości i zarazem ciekawa jestem czy ten ktoś, kto do złudzenia podobny był do niego okaże się nim? W takim razie po co ją śledzi? Czy to tylko przypadek, że trafili na siebie kilka razy? Wątpię.
OdpowiedzUsuńCzekam, co dalej wymyślisz, bo teraz to nie mam klarownej wizji :)
Ściskam :*
Było to by zbyt proste jakbym wszystko od razu wyjawiła :P
UsuńFacu jest mega kochany ♡
OdpowiedzUsuńPrzeszłość Lil jest okropna, jednak mając takiego ojca, chłopaka i przyjaciół będzie miała autostradę do szczęśliwego życia bez oglądania się wstecz
Zobaczymy jak to będzie z tą autostradą ;)
Usuń