Tak jak i przewidywałaś, Mikołaj wykorzystał sytuację i postanowił spędzić na zachodzie kraju zdecydowanie więcej czasu aniżeli ci obiecywał. Generalnie byłaś przygotowana na taką ewentualność i zbytnio się nie przejęłaś jego nieobecnością. Za bardzo się od siebie oddaliście, abyś wyrażała swoją wielką tęsknotę za jego osobą. Jeśli miałaś być szczera to mógł jak dla ciebie nie wracać. Może i było to dość brutalne stwierdzenie, jednak w twoim życiu pojawiły się osoby, które skutecznie zapełniły brak jego osoby. Owszem, straciłaś przyjaciela, którego znałaś kilkanaście lat, jednak najwyraźniej tak miało być. Mieliście po prostu pójść własnym życiowym ścieżkami, poukładać swoje życia osobno. A to, musiałaś stwierdzić, że wychodziło ci całkiem nieźle. Pomijając nawet pewien incydent sprzed kilku tygodni. Czułaś się naprawdę dobrze we własnej skórze, a to było nie lada osiągnięciem. Nawet praca, której za bardzo nie kochałaś, sprawiała ci przyjemność. A ten fakt zdecydowanie przemawiał na twoją korzyść.
-Jak tam Lil?-pyta Joanna kiedy spotykacie się na cotygodniowej kawie
-Jak widać, doskonale.-odpowiadasz niemal bez zastanowienia
-Łał, nie sądziłam, że kiedykolwiek odpowiesz mi z takim entuzjazmem w głosie.-nie kryje zdziwienia
-Jeśli mam być szczera, to ja chyba też nie sądziłam, że nadejdzie taki dzień.-chichoczesz
-A jak tam idzie mieszkanie nie z Mikołajem?-zmienia temat jak na typową kobietę przystało
-Jak widać jeszcze się nie pozabijaliśmy, więc można stwierdzić, że chyba dobrze.-uśmiechasz się
-Czyli mówisz ten model współlokatora o wiele bardziej cię satysfakcjonuje?
-To pytanie ma zapewne drugie dno, którego nie chcę poruszać, jednak w każdym bądź razie odpowiedź będzie twierdząca.-odpowiadasz zgodnie z prawdą
-I wcale na jego poruszanie nie liczyłam.-śmieje się- Aczkolwiek cieszę się twoim szczęściem Lil, naprawdę.-kiwa głową- Zrobiłaś tak niewyobrażalny postęp od czasów naszego pierwszego spotkania, że aż sama momentami jestem w szoku.
-Takie były nasze cele, nieprawdaż?-unosisz kąciki ust ku górze- Nie wyobrażasz sobie nawet jak cudownie jest żyć bez tej uciążliwej świadomości, że masz spieprzoną przeszłość. To jest wreszcie jakby za mną.-wzdychasz- Dopiero teraz czuję, że naprawdę żyje.
-A to są słowa, które cholernie fajnie jest usłyszeć od ludzi, którym się pomaga. Najlepsza zapłata za wszystkie godziny wytężonej pracy.-szczerzy się
-No to muszę ci przyznać, jesteś absolutnym fenomenem, nie sądziłam, że nam się uda.-uśmiechasz się
-Och ty, kobieto małej wiary.-dźga cię w bok wywołując u ciebie ciche salwy śmiechu- Trzeba by to uczcić, ale w kawiarni nie mają mocniejszych trunków, a dzisiaj wracają te brzydsze połowy z nieudanego podboju Berlina, więc trzeba będzie się nimi zająć.-wzdycha teatralnie
-Obstawiasz jakąś pogadankę psychologiczną?-śmiejesz się
-Niestety, ale tak, ostatnio co raz gorzej się przewraca w tym durnym łbie.-przewraca oczami
-Poważnie?-dziwisz się
-Niestety, po tym mistrzostwie świata delikatnie rzecz biorąc mu odbiło i przeniósł swojego fejma na wyższy poziom.-kręci głową- Ma szczęście, że jestem psychoterapeutą i mam tony cierpliwości bo inaczej dawno bym go albo zabiła albo zostawiła.
-Jej, nie sądziłam, że to tak między wami wygląda. Na Sylwestrze...
-Gdybyś ty miała problemy z Conte nie pokazywalibyście tego publice, prawda?-przerywa spoglądając na ciebie smutno
-W książkach dla psychoterapeutów nie ma rozdziału pod tytułem "zakała tego świata: niereformowalny facet"?-starasz się poprawić humor swojej rozmówczyni
-Jeden rozdział nie byłby w stanie tego objąć, uwierz mi.-kręci głową rozbawiona- Z resztą, czy tobie on by był w ogóle potrzebny?-mierzy cię spojrzeniem
-Dla prewencji warto przejrzeć, okej?-odpowiadasz jej- Och, przestań na mnie tak patrzeć! Oczywiście, że się czasem kłócimy i mam dość często ochotę go udusić, ale jakoś się hamuję, tak?
-Czyli wszystko w normie.-prycha
-W zasadzie to chyba można to tak spuentować.-kiwasz głową- W życiu bym się nie posądziła, że mieszkanie pod jednym dachem z innym facetem będzie takie... normalne.
-Wiesz, pilnowanie cię to tylko wymówka żeby cię widzieć dwadzieścia cztery na dobę.-mówi Joanna- Z tego jak na ciebie patrzy wnioskuję, że mógłby to w zasadzie robić i to w sumienie tylko.-dodaje rozbawiona
-Mówił ci już ktoś, że masz paskudne poczucie humoru?
-Tak, ty kilkadziesiąt razy.-chichocze- No, ale co, mylę się? On cię ubóstwia Lili i szczerze mówiąc nawet ci trochę zazdroszczę.
-Oj, przestań, to, że Andrzejowi zachciało się być internetowym celebrytą nie znaczy, że cię odstawił na bok.-przewracasz oczami- Wróci do ciebie czym prędzej czy później, bo w końcu przetworzy informację, że ma za wielkie szczęście mając ciebie, by to stracić z własnej wrodzonej głupoty.
-Taką mam nadzieję.-uśmiecha się niemrawo.
Po tym spotkaniu miałaś trochę słodko-gorzkie uczucia. Widziałaś, że Joannie zdecydowanie ciążyła cała sprawa z jej ukochanym. Próbowałaś podejmować wszelkie próby odwiedzenia jej myśli od tego tematu, bo to była w zasadzie jedyna rzecz jaką mogłaś uczynić. Musiała sama się z tym uporać, to była sprawa między dwójką dorosłych ludzi i szczerze powiedziawszy miałaś nadzieję, że szybko się z nią uporają, bo widok smutnej Joanny był dość przerażający, zwłaszcza, że zawsze chodziła pełne energii, uśmiechnięta od ucha do ucha. Twoje rozmyślania przerwał dźwięk zgrzytania zamka, otwieranych przez ciebie drzwi. Już w progu powitał cię przyjemnym mruczeniem brytyjski kot, a także widok klubowych walizek stojących nieopodal. Chwilę potem uraczył cię widok pogrążonego we śnie Argentyńczyka. Jak zdążyłaś się zorientować, musiał być naprawdę zmordowany bo wciąż ubrany był w klubowe rzeczy. Nie miałaś więc serca by go budzić. Na palcach przemknęłaś się do garderoby, gdzie zmieniłaś strój na bardziej nieformalny, po czym udałaś się do kuchni. Jak zwykle postawiłaś na coś niestandardowego, co zajęło ci dłuższą chwilę, w każdym bądź razie nie dłuższą od rozmowy telefonicznej z twoim ojcem. Szczerze mówiąc, nie miałaś nawet pojęcia kiedy minęły prawie dwie godziny od rozpoczęcia konwersacji i o mal nie puściłaś z dymem mieszkania. Po opanowaniu sytuacji i uzupełnieniu treści żołądkowej, bez większych perspektyw na ten wieczór zajęłaś się buszowaniem po internecie.
-Hej.-poczułaś przyjemne drapanie kilkudniowego zarostu bruneta w okolicach szyi
-No cześć.-odpowiadasz mu- Jak się spało jednemu z najlepszych przyjmujących Ligi Mistrzów?-odwracasz się do niego przodem
-Myślę, że byłoby zdecydowanie lepiej gdyby nie spał samotnie.-opiera swoje czoło o twoje- Mam nadzieję, że byłyście z Joanną grzeczne?
-Czy ty wątpisz w nasze nienaganne zachowanie?
-Chyba mam podstawy.-śmieje się
-Nie przesadzajmy, raz się nam zdarzyło przedobrzyć, tak?-chichoczesz
-W sumie to brakowało mi tego dźwięku.-mówi po czym jego usta odnajdują twoje i łączą się w zachłannym pocałunku.- No i w ogóle ciebie.
-Nie było fajnych Niemek?-pytasz rozbawiona
-Pozostawię to bez komentarza.-odpowiada ze śmiechem.
Można by rzec, że resztą tego wieczoru spędziliście dość typowo nie tylko dla siebie, ale i większości par na tym globie. Po kolacji wysłuchałaś wszelakich szalonych opowieści bruneta na temat podróży do stolicy Niemiec. Pomimo wyniku, nie brakowało także i zabawnych akcentów na czele z nim samym. Natomiast po maratonie opowieści i odświeżeniu leżeliście obok siebie.
-Fajne widoki, co?-przerywa ci przyglądanie się na niego
-Zdecydowanie.-kiwasz zadowolona głową nieustannie mu się przyglądając- A jak z twoimi?
-Odpowiem tak, w Berlinie takich nie znajdziesz.-śmieje się po czym przysuwa cię do siebie i bez zbędnego uprzedzania całuję tak, że zapiera ci niemal dech w piersiach. Przez ostatnie kilka dni zdążyłaś zatęsknić za jego obecnością, więc nie pozostałaś mu dłużna. We fryworze namiętnej walki nie wiesz nawet kiedy pozbawiliście się ubrań i oddaliście się większym przyjemnościom.
Przyjemny sen dnia następnego został przerwany przez czyjeś natrętne dobijanie się do drzwi. Po kolejnych pięciu minutach dzwonka byłaś zmuszona się podnieść. Conte odwrócił się jedynie na drugi bok i z cichym westchnieniem kontynuował drzemkę. Nie zwracając na niego uwagi, wrzuciłaś na siebie ubrania po czym udałaś się w kierunku drzwi. O mało nie wydałaś z siebie okrzyku zaskoczenia widząc osobę zza nimi. Nie miałaś innego wyjścia jak wziąć głęboki wdech i wydech, po czym otworzyć drzwi.
-Tato?-wciąż nie kryjesz zaskoczenia
-Nie jesteś chyba zbyt szczęśliwa z powodu wizyty staruszka, co?
-Nie, po prostu się w życiu ciebie tutaj nie spodziewałam.-mówisz zakłopotana
-Pomyślałem, że skoro Mikołaja nie ma, to na parę dni dasz radę przygarnąć swojego staruszka?
-Tak, yy.. pewnie.-odpowiadasz nieco poddenerwowana
-Niech zgadnę, wcale nie jesteś taka samotna jak myślałem?-pyta po chwili
-No w zasadzie to.. nie.-uśmiechasz się niemrawo, a niewiele potem w zasięgu wzroku pojawia się wyraźnie niewyspany Conte. W duchu dziękowałaś sobie, iż wpadł na genialny pomysł ubrania całej garderoby, bo nie miałaś ochoty na wyobrażanie sobie miny swojego ojca na jego widok w niepełnym ubiorze.
-A to jest właśnie...
-Facet o którym ci się przypadkiem udało coś powiedzieć?-przerywa ci ojciec
-Tato.-przewracasz oczami
-Nie pal buraka już, to się musiało kiedyś stać.-śmieje się mężczyzna, a ty niema natychmiast gromisz go wzrokiem. Czy rzeczywiście byłaś czerwona?- Miło mi cię w końcu poznać, jestem ojcem tej niechlubnie zawstydzonej istoty.-mówi rozbawiony. W duchu dziękowałaś sobie, że wysłałaś go na kurs językowy, bo w tej chwili nie miałaś ochoty zostać tłumaczem.
-Mnie również miło poznać, Facundo.-odpowiada twojemu ojcu
-Więc rozumiem, że przeszkadzam?
-Jezus, tato nie przesadzaj.-przewracasz oczami- Mogłeś mnie chociaż uprzedzić.
-W takim razie to będzie szybka wizyta.-śmieje się.
Przez najbliższą godzinę byłaś chyba najbardziej skrępowaną osobą na świecie. Dziwnie się czułaś w obecność dwóch facetów w swoim bliskim otoczeniu. I do tego takich, którzy są całkiem ważni w twoim życiu. Dla nich jak się okazało ta sytuacja nie była aż takim problemem bo w najlepsze byli pochłonięci konwersacją o jakichś typowo męskich sprawach.To było przerażająco jak szybko zdołali się dogadać. No przynajmniej dla ciebie, bo dla nich wydawało się to być całkiem normalną sprawą. Jednak gwoździem imprezy został kto inny.
-Mamo?-wypowiadasz w ogromnym szoku kiedy otwierasz drzwi
-Chyba przyszła pora żeby porozmawiać, co córko?-odpowiada nieco sarkastycznie
-To nie jest dobra chwila na rozmowę.-kręcisz głową
-Dla ciebie nigdy nie jest dobra chwila.-przewraca oczami i wymija cię
-Mamo, stój!-podnosisz ton głosu jednak twoja matka staje jak wryta dopiero po chwili. Kiedy stajesz obok niej widzisz w oczach swoich rodziców mieszankę szoku z niedowierzaniem.-Mówiłam, że to jest dobra chwila.-przerywasz morderczą chwilę ciszy
-Chyba faktycznie nie jest.-odpowiada cicho twoja matka, by po chwili bez słowa wyjść. Chyba nigdy w życiu nie widziałaś jej w takim stanie. Nie dość, że wyglądała jakby ją potrącił tramwaj to do tego miałaś wrażenie jakby się miała za chwilę rozpłakać. Z resztą twój ojciec wcale nie wyglądał lepiej. Naprawdę nie miałaś pojęcia, co powiedzieć. Dopiero po dłuższej chwili twój ojciec stwierdził, że się musi przewietrzyć.
-I to właśnie jest moja wspaniała rodzina.-komentujesz, gdy zostajecie sami
-Chyba w tym momencie się cieszę, że nie rozumiem za wiele po polsku, chociaż i tak to była dość niezręczna sytuacja.-kiwa głową
-Błagam cię, byłam przygotowana, że będą się zabijać, ale nie, że obydwoje będą milczeć.-kręcisz z niedowierzaniem głową- Wiesz, że nawet nie pamiętam czy widziałam ich kiedykolwiek razem w jednym pokoju?
-No może to będzie jakiś impuls dla nich.-wzrusza ramionami- Ale jedno mogę stwierdzić. Jesteś do nich strasznie podobna. I nie mówię tu tylko o wyglądzie.-pstryka cię w nos
-Nie rozumiesz po polsku, tak?
-Wystarczyło mi to, co powiedziałaś mi ty, a nawet i chwila rozmowy z twoim ojcem.-odpowiada- Jesteś tak samo uparta, jak masz swoje zdanie to w życiu go nie zmienisz.-chichocze
-Ha. Ha. Ha Conte, bardzo zabawne.-przewracasz oczami
-Nawet tak samo jak twoja matka się złościsz.-dodaje rozbawiony
-Ja chociaż nie wyglądam jak jej bliźniaczka jak co niektórzy ze swoimi ojcami.-odgryzasz mu się
-Tęskniłem za tym, wiesz?-uśmiecha się.
Twojemu ojcu zeszła zdecydowanie dłuższa chwila na spacerze, już miałaś ochotę wzywać ekipę poszukiwawczą jednak na całe szczęście wrócił, aczkolwiek nie był zbyt rozmowny. Nie zaczynałaś, więc tematu i powtórnie wpadłaś w sieć internetu, gdyż Conte zniknął na rozruch poturniejowy. Jako, że ostatnimi dniami korzystał z twojego komputera i miał tendencję do niezamykania miliona kart, które na otwierał jak zwykle czekała cię chwila rozrywki. Oczywiście musiałaś się natknąć na coś, czego z całą pewnością widzieć nie powinnaś. Twoją uwagę przykuła strona z ofertą jakiegoś biura podróży na wakacje w Meksyku. Generalnie nie wiedziałaś co o niej myśleć, więc po prostu to zamknęłaś. Nie dawało ci to spokoju przez dłuższą chwilę, no przynajmniej do czasu, aż z treningu powrócił sam podejrzany.
-Wybierasz się gdzieś?
-To znaczy?-pyta opierając się o oparcie kanapy
-Nie wiem, może do Meksyku.-mówisz nieco sarkastycznie
-W sumie to jeszcze nie wiem, może z kolegami.-wzrusza obojętnie ramionami
-Fajnie.-komentujesz
-Ktoś tu jest zazdrosny.-dodaje po chwili ciszy całkiem rozbawiony- No raczej, że nie jadę z jakaś napaloną fanką, tylko z tobą.
-Może nie chcę jechać?
-Obydwoje wiemy, że chcesz, z resztą twój sprzeciw nie ma tu w zasadzie wiele do gadania.-mówi rozbawiony
-Jak zwykle.-wzdychasz, a już za chwilę obserwujesz jak twój ojciec powtórnie opuszcza twoje mieszkania, tym razem niemal biegiem pokonuje dystans do drzwi rzucając po drodze, że niedługo wróci. Obydwoje przez dłuższą chwilę w osłupieni wpatrywaliście w zamknięte drzwi, nie do końca rozumiejąc czego właśnie byliście świadkami.
-Założę się o te wakacje, że pewnie ma spotkanie z twoją matką.-mówi siadając obok ciebie
-Nie ma szans.-kręcisz głową
-Możesz to wypierać, ale fakty są dość jasne. Obydwoje patrzyli dzisiaj na siebie jakby mieli zaraz się rozpłakać i jak na romantycznych filmach wpaść sobie w ramiona.
-Matko boska, Conte, co ty oglądałeś? Brazylijskie telenowele?
-Mam siostrę, niestety byłem zmuszony do oglądania takich badziewi.
-Filmy romantyczne nie są badziewiami, okej?-szturchasz go w ramię
-No dobra, dobra.-odpowiada ci- Aczkolwiek widziałem lepsze.
-Nie widziałam raczej męskiego fana tego typu filmów, więc raczej cieszy mnie twoja odpowiedź.-śmiejesz się po czym wędrujesz w kierunku kuchni po coś do picia. Sięgasz po szklankę z której upijasz łyk soku i spoglądasz przelotnie w okno i mało nie krztusisz się zawartością w twojej jamie ustnej na widok tego, co w nim ujrzałaś. Jak na zawołanie tuż obok ciebie pojawia się Facundo gotowy niemal do reanimacji.
-To kiedy jedziemy na te wakacje?-dopytuje.
Byłaś w życiu w stanie przewidzieć naprawdę wiele rzeczy. Poza dwoma. Tym, że będziesz kiedykolwiek w związku z facetem oraz tym, że twoi rodzice nadal coś do siebie czują. A jedno szokowało cię bardziej od drugiego, bo dotychczas wydawało się być niemal niemożliwym.
~*~
Coś się powolutku zaczyna dziać, aczkolwiek nasi bohaterowie mają się całkiem nieźle, oczywiście mam tu na myśli ich związek.
Powoli do łask powraca przeszłość, ale nie myślcie, że wszystko od razu stanie się jasne. Nie u mnie.. ;)
Liczę na wasze opinie, bo wiecie, małymi krokami zbliżamy się ku końcowi, tak tylko mówię :P
Mam nadzieję, że powrót do szkoły był dla Was równie przyjemny, co dla mnie (o dziwo!), a jeśli dalej korzystacie z uroków bycia studentem, to cóż mogę powiedzieć, po raz ostatni zazdroszczę :P
Ściskam,
wingspiker.
-Jak tam Lil?-pyta Joanna kiedy spotykacie się na cotygodniowej kawie
-Jak widać, doskonale.-odpowiadasz niemal bez zastanowienia
-Łał, nie sądziłam, że kiedykolwiek odpowiesz mi z takim entuzjazmem w głosie.-nie kryje zdziwienia
-Jeśli mam być szczera, to ja chyba też nie sądziłam, że nadejdzie taki dzień.-chichoczesz
-A jak tam idzie mieszkanie nie z Mikołajem?-zmienia temat jak na typową kobietę przystało
-Jak widać jeszcze się nie pozabijaliśmy, więc można stwierdzić, że chyba dobrze.-uśmiechasz się
-Czyli mówisz ten model współlokatora o wiele bardziej cię satysfakcjonuje?
-To pytanie ma zapewne drugie dno, którego nie chcę poruszać, jednak w każdym bądź razie odpowiedź będzie twierdząca.-odpowiadasz zgodnie z prawdą
-I wcale na jego poruszanie nie liczyłam.-śmieje się- Aczkolwiek cieszę się twoim szczęściem Lil, naprawdę.-kiwa głową- Zrobiłaś tak niewyobrażalny postęp od czasów naszego pierwszego spotkania, że aż sama momentami jestem w szoku.
-Takie były nasze cele, nieprawdaż?-unosisz kąciki ust ku górze- Nie wyobrażasz sobie nawet jak cudownie jest żyć bez tej uciążliwej świadomości, że masz spieprzoną przeszłość. To jest wreszcie jakby za mną.-wzdychasz- Dopiero teraz czuję, że naprawdę żyje.
-A to są słowa, które cholernie fajnie jest usłyszeć od ludzi, którym się pomaga. Najlepsza zapłata za wszystkie godziny wytężonej pracy.-szczerzy się
-No to muszę ci przyznać, jesteś absolutnym fenomenem, nie sądziłam, że nam się uda.-uśmiechasz się
-Och ty, kobieto małej wiary.-dźga cię w bok wywołując u ciebie ciche salwy śmiechu- Trzeba by to uczcić, ale w kawiarni nie mają mocniejszych trunków, a dzisiaj wracają te brzydsze połowy z nieudanego podboju Berlina, więc trzeba będzie się nimi zająć.-wzdycha teatralnie
-Obstawiasz jakąś pogadankę psychologiczną?-śmiejesz się
-Niestety, ale tak, ostatnio co raz gorzej się przewraca w tym durnym łbie.-przewraca oczami
-Poważnie?-dziwisz się
-Niestety, po tym mistrzostwie świata delikatnie rzecz biorąc mu odbiło i przeniósł swojego fejma na wyższy poziom.-kręci głową- Ma szczęście, że jestem psychoterapeutą i mam tony cierpliwości bo inaczej dawno bym go albo zabiła albo zostawiła.
-Jej, nie sądziłam, że to tak między wami wygląda. Na Sylwestrze...
-Gdybyś ty miała problemy z Conte nie pokazywalibyście tego publice, prawda?-przerywa spoglądając na ciebie smutno
-W książkach dla psychoterapeutów nie ma rozdziału pod tytułem "zakała tego świata: niereformowalny facet"?-starasz się poprawić humor swojej rozmówczyni
-Jeden rozdział nie byłby w stanie tego objąć, uwierz mi.-kręci głową rozbawiona- Z resztą, czy tobie on by był w ogóle potrzebny?-mierzy cię spojrzeniem
-Dla prewencji warto przejrzeć, okej?-odpowiadasz jej- Och, przestań na mnie tak patrzeć! Oczywiście, że się czasem kłócimy i mam dość często ochotę go udusić, ale jakoś się hamuję, tak?
-Czyli wszystko w normie.-prycha
-W zasadzie to chyba można to tak spuentować.-kiwasz głową- W życiu bym się nie posądziła, że mieszkanie pod jednym dachem z innym facetem będzie takie... normalne.
-Wiesz, pilnowanie cię to tylko wymówka żeby cię widzieć dwadzieścia cztery na dobę.-mówi Joanna- Z tego jak na ciebie patrzy wnioskuję, że mógłby to w zasadzie robić i to w sumienie tylko.-dodaje rozbawiona
-Mówił ci już ktoś, że masz paskudne poczucie humoru?
-Tak, ty kilkadziesiąt razy.-chichocze- No, ale co, mylę się? On cię ubóstwia Lili i szczerze mówiąc nawet ci trochę zazdroszczę.
-Oj, przestań, to, że Andrzejowi zachciało się być internetowym celebrytą nie znaczy, że cię odstawił na bok.-przewracasz oczami- Wróci do ciebie czym prędzej czy później, bo w końcu przetworzy informację, że ma za wielkie szczęście mając ciebie, by to stracić z własnej wrodzonej głupoty.
-Taką mam nadzieję.-uśmiecha się niemrawo.
Po tym spotkaniu miałaś trochę słodko-gorzkie uczucia. Widziałaś, że Joannie zdecydowanie ciążyła cała sprawa z jej ukochanym. Próbowałaś podejmować wszelkie próby odwiedzenia jej myśli od tego tematu, bo to była w zasadzie jedyna rzecz jaką mogłaś uczynić. Musiała sama się z tym uporać, to była sprawa między dwójką dorosłych ludzi i szczerze powiedziawszy miałaś nadzieję, że szybko się z nią uporają, bo widok smutnej Joanny był dość przerażający, zwłaszcza, że zawsze chodziła pełne energii, uśmiechnięta od ucha do ucha. Twoje rozmyślania przerwał dźwięk zgrzytania zamka, otwieranych przez ciebie drzwi. Już w progu powitał cię przyjemnym mruczeniem brytyjski kot, a także widok klubowych walizek stojących nieopodal. Chwilę potem uraczył cię widok pogrążonego we śnie Argentyńczyka. Jak zdążyłaś się zorientować, musiał być naprawdę zmordowany bo wciąż ubrany był w klubowe rzeczy. Nie miałaś więc serca by go budzić. Na palcach przemknęłaś się do garderoby, gdzie zmieniłaś strój na bardziej nieformalny, po czym udałaś się do kuchni. Jak zwykle postawiłaś na coś niestandardowego, co zajęło ci dłuższą chwilę, w każdym bądź razie nie dłuższą od rozmowy telefonicznej z twoim ojcem. Szczerze mówiąc, nie miałaś nawet pojęcia kiedy minęły prawie dwie godziny od rozpoczęcia konwersacji i o mal nie puściłaś z dymem mieszkania. Po opanowaniu sytuacji i uzupełnieniu treści żołądkowej, bez większych perspektyw na ten wieczór zajęłaś się buszowaniem po internecie.
-Hej.-poczułaś przyjemne drapanie kilkudniowego zarostu bruneta w okolicach szyi
-No cześć.-odpowiadasz mu- Jak się spało jednemu z najlepszych przyjmujących Ligi Mistrzów?-odwracasz się do niego przodem
-Myślę, że byłoby zdecydowanie lepiej gdyby nie spał samotnie.-opiera swoje czoło o twoje- Mam nadzieję, że byłyście z Joanną grzeczne?
-Czy ty wątpisz w nasze nienaganne zachowanie?
-Chyba mam podstawy.-śmieje się
-Nie przesadzajmy, raz się nam zdarzyło przedobrzyć, tak?-chichoczesz
-W sumie to brakowało mi tego dźwięku.-mówi po czym jego usta odnajdują twoje i łączą się w zachłannym pocałunku.- No i w ogóle ciebie.
-Nie było fajnych Niemek?-pytasz rozbawiona
-Pozostawię to bez komentarza.-odpowiada ze śmiechem.
Można by rzec, że resztą tego wieczoru spędziliście dość typowo nie tylko dla siebie, ale i większości par na tym globie. Po kolacji wysłuchałaś wszelakich szalonych opowieści bruneta na temat podróży do stolicy Niemiec. Pomimo wyniku, nie brakowało także i zabawnych akcentów na czele z nim samym. Natomiast po maratonie opowieści i odświeżeniu leżeliście obok siebie.
-Fajne widoki, co?-przerywa ci przyglądanie się na niego
-Zdecydowanie.-kiwasz zadowolona głową nieustannie mu się przyglądając- A jak z twoimi?
-Odpowiem tak, w Berlinie takich nie znajdziesz.-śmieje się po czym przysuwa cię do siebie i bez zbędnego uprzedzania całuję tak, że zapiera ci niemal dech w piersiach. Przez ostatnie kilka dni zdążyłaś zatęsknić za jego obecnością, więc nie pozostałaś mu dłużna. We fryworze namiętnej walki nie wiesz nawet kiedy pozbawiliście się ubrań i oddaliście się większym przyjemnościom.
Przyjemny sen dnia następnego został przerwany przez czyjeś natrętne dobijanie się do drzwi. Po kolejnych pięciu minutach dzwonka byłaś zmuszona się podnieść. Conte odwrócił się jedynie na drugi bok i z cichym westchnieniem kontynuował drzemkę. Nie zwracając na niego uwagi, wrzuciłaś na siebie ubrania po czym udałaś się w kierunku drzwi. O mało nie wydałaś z siebie okrzyku zaskoczenia widząc osobę zza nimi. Nie miałaś innego wyjścia jak wziąć głęboki wdech i wydech, po czym otworzyć drzwi.
-Tato?-wciąż nie kryjesz zaskoczenia
-Nie jesteś chyba zbyt szczęśliwa z powodu wizyty staruszka, co?
-Nie, po prostu się w życiu ciebie tutaj nie spodziewałam.-mówisz zakłopotana
-Pomyślałem, że skoro Mikołaja nie ma, to na parę dni dasz radę przygarnąć swojego staruszka?
-Tak, yy.. pewnie.-odpowiadasz nieco poddenerwowana
-Niech zgadnę, wcale nie jesteś taka samotna jak myślałem?-pyta po chwili
-No w zasadzie to.. nie.-uśmiechasz się niemrawo, a niewiele potem w zasięgu wzroku pojawia się wyraźnie niewyspany Conte. W duchu dziękowałaś sobie, iż wpadł na genialny pomysł ubrania całej garderoby, bo nie miałaś ochoty na wyobrażanie sobie miny swojego ojca na jego widok w niepełnym ubiorze.
-A to jest właśnie...
-Facet o którym ci się przypadkiem udało coś powiedzieć?-przerywa ci ojciec
-Tato.-przewracasz oczami
-Nie pal buraka już, to się musiało kiedyś stać.-śmieje się mężczyzna, a ty niema natychmiast gromisz go wzrokiem. Czy rzeczywiście byłaś czerwona?- Miło mi cię w końcu poznać, jestem ojcem tej niechlubnie zawstydzonej istoty.-mówi rozbawiony. W duchu dziękowałaś sobie, że wysłałaś go na kurs językowy, bo w tej chwili nie miałaś ochoty zostać tłumaczem.
-Mnie również miło poznać, Facundo.-odpowiada twojemu ojcu
-Więc rozumiem, że przeszkadzam?
-Jezus, tato nie przesadzaj.-przewracasz oczami- Mogłeś mnie chociaż uprzedzić.
-W takim razie to będzie szybka wizyta.-śmieje się.
Przez najbliższą godzinę byłaś chyba najbardziej skrępowaną osobą na świecie. Dziwnie się czułaś w obecność dwóch facetów w swoim bliskim otoczeniu. I do tego takich, którzy są całkiem ważni w twoim życiu. Dla nich jak się okazało ta sytuacja nie była aż takim problemem bo w najlepsze byli pochłonięci konwersacją o jakichś typowo męskich sprawach.To było przerażająco jak szybko zdołali się dogadać. No przynajmniej dla ciebie, bo dla nich wydawało się to być całkiem normalną sprawą. Jednak gwoździem imprezy został kto inny.
-Mamo?-wypowiadasz w ogromnym szoku kiedy otwierasz drzwi
-Chyba przyszła pora żeby porozmawiać, co córko?-odpowiada nieco sarkastycznie
-To nie jest dobra chwila na rozmowę.-kręcisz głową
-Dla ciebie nigdy nie jest dobra chwila.-przewraca oczami i wymija cię
-Mamo, stój!-podnosisz ton głosu jednak twoja matka staje jak wryta dopiero po chwili. Kiedy stajesz obok niej widzisz w oczach swoich rodziców mieszankę szoku z niedowierzaniem.-Mówiłam, że to jest dobra chwila.-przerywasz morderczą chwilę ciszy
-Chyba faktycznie nie jest.-odpowiada cicho twoja matka, by po chwili bez słowa wyjść. Chyba nigdy w życiu nie widziałaś jej w takim stanie. Nie dość, że wyglądała jakby ją potrącił tramwaj to do tego miałaś wrażenie jakby się miała za chwilę rozpłakać. Z resztą twój ojciec wcale nie wyglądał lepiej. Naprawdę nie miałaś pojęcia, co powiedzieć. Dopiero po dłuższej chwili twój ojciec stwierdził, że się musi przewietrzyć.
-I to właśnie jest moja wspaniała rodzina.-komentujesz, gdy zostajecie sami
-Chyba w tym momencie się cieszę, że nie rozumiem za wiele po polsku, chociaż i tak to była dość niezręczna sytuacja.-kiwa głową
-Błagam cię, byłam przygotowana, że będą się zabijać, ale nie, że obydwoje będą milczeć.-kręcisz z niedowierzaniem głową- Wiesz, że nawet nie pamiętam czy widziałam ich kiedykolwiek razem w jednym pokoju?
-No może to będzie jakiś impuls dla nich.-wzrusza ramionami- Ale jedno mogę stwierdzić. Jesteś do nich strasznie podobna. I nie mówię tu tylko o wyglądzie.-pstryka cię w nos
-Nie rozumiesz po polsku, tak?
-Wystarczyło mi to, co powiedziałaś mi ty, a nawet i chwila rozmowy z twoim ojcem.-odpowiada- Jesteś tak samo uparta, jak masz swoje zdanie to w życiu go nie zmienisz.-chichocze
-Ha. Ha. Ha Conte, bardzo zabawne.-przewracasz oczami
-Nawet tak samo jak twoja matka się złościsz.-dodaje rozbawiony
-Ja chociaż nie wyglądam jak jej bliźniaczka jak co niektórzy ze swoimi ojcami.-odgryzasz mu się
-Tęskniłem za tym, wiesz?-uśmiecha się.
Twojemu ojcu zeszła zdecydowanie dłuższa chwila na spacerze, już miałaś ochotę wzywać ekipę poszukiwawczą jednak na całe szczęście wrócił, aczkolwiek nie był zbyt rozmowny. Nie zaczynałaś, więc tematu i powtórnie wpadłaś w sieć internetu, gdyż Conte zniknął na rozruch poturniejowy. Jako, że ostatnimi dniami korzystał z twojego komputera i miał tendencję do niezamykania miliona kart, które na otwierał jak zwykle czekała cię chwila rozrywki. Oczywiście musiałaś się natknąć na coś, czego z całą pewnością widzieć nie powinnaś. Twoją uwagę przykuła strona z ofertą jakiegoś biura podróży na wakacje w Meksyku. Generalnie nie wiedziałaś co o niej myśleć, więc po prostu to zamknęłaś. Nie dawało ci to spokoju przez dłuższą chwilę, no przynajmniej do czasu, aż z treningu powrócił sam podejrzany.
-Wybierasz się gdzieś?
-To znaczy?-pyta opierając się o oparcie kanapy
-Nie wiem, może do Meksyku.-mówisz nieco sarkastycznie
-W sumie to jeszcze nie wiem, może z kolegami.-wzrusza obojętnie ramionami
-Fajnie.-komentujesz
-Ktoś tu jest zazdrosny.-dodaje po chwili ciszy całkiem rozbawiony- No raczej, że nie jadę z jakaś napaloną fanką, tylko z tobą.
-Może nie chcę jechać?
-Obydwoje wiemy, że chcesz, z resztą twój sprzeciw nie ma tu w zasadzie wiele do gadania.-mówi rozbawiony
-Jak zwykle.-wzdychasz, a już za chwilę obserwujesz jak twój ojciec powtórnie opuszcza twoje mieszkania, tym razem niemal biegiem pokonuje dystans do drzwi rzucając po drodze, że niedługo wróci. Obydwoje przez dłuższą chwilę w osłupieni wpatrywaliście w zamknięte drzwi, nie do końca rozumiejąc czego właśnie byliście świadkami.
-Założę się o te wakacje, że pewnie ma spotkanie z twoją matką.-mówi siadając obok ciebie
-Nie ma szans.-kręcisz głową
-Możesz to wypierać, ale fakty są dość jasne. Obydwoje patrzyli dzisiaj na siebie jakby mieli zaraz się rozpłakać i jak na romantycznych filmach wpaść sobie w ramiona.
-Matko boska, Conte, co ty oglądałeś? Brazylijskie telenowele?
-Mam siostrę, niestety byłem zmuszony do oglądania takich badziewi.
-Filmy romantyczne nie są badziewiami, okej?-szturchasz go w ramię
-No dobra, dobra.-odpowiada ci- Aczkolwiek widziałem lepsze.
-Nie widziałam raczej męskiego fana tego typu filmów, więc raczej cieszy mnie twoja odpowiedź.-śmiejesz się po czym wędrujesz w kierunku kuchni po coś do picia. Sięgasz po szklankę z której upijasz łyk soku i spoglądasz przelotnie w okno i mało nie krztusisz się zawartością w twojej jamie ustnej na widok tego, co w nim ujrzałaś. Jak na zawołanie tuż obok ciebie pojawia się Facundo gotowy niemal do reanimacji.
-To kiedy jedziemy na te wakacje?-dopytuje.
Byłaś w życiu w stanie przewidzieć naprawdę wiele rzeczy. Poza dwoma. Tym, że będziesz kiedykolwiek w związku z facetem oraz tym, że twoi rodzice nadal coś do siebie czują. A jedno szokowało cię bardziej od drugiego, bo dotychczas wydawało się być niemal niemożliwym.
~*~
Coś się powolutku zaczyna dziać, aczkolwiek nasi bohaterowie mają się całkiem nieźle, oczywiście mam tu na myśli ich związek.
Powoli do łask powraca przeszłość, ale nie myślcie, że wszystko od razu stanie się jasne. Nie u mnie.. ;)
Liczę na wasze opinie, bo wiecie, małymi krokami zbliżamy się ku końcowi, tak tylko mówię :P
Mam nadzieję, że powrót do szkoły był dla Was równie przyjemny, co dla mnie (o dziwo!), a jeśli dalej korzystacie z uroków bycia studentem, to cóż mogę powiedzieć, po raz ostatni zazdroszczę :P
Ściskam,
wingspiker.
świetne :)
OdpowiedzUsuńdzięki ;)
UsuńJaka sielanka, o mamuniu <3 kocham to w Twoim wykonaniu. Bardzo się cieszę, że Lil całkowicie, hm, oddała się w ręce Contr, zarówno fizycznie jak i psychicznie, jakkolwiek to brzmi ;) chciałabym tylko, żeby jej relacje z Mikołajem wróciły na dawny tor. Wbrew temu co Lilka myśli, przyjaciel znany od lat obdarzany jest przez nas większym zaufaniem, niż ten z krótszym stażem. Mimo wszystko. Za to akcją z rodzicami dziewczyny mocno mnie zaskoczyłaś. Czyżby powrót love story? ;) mam nadzieję, że tym razem im się uda!
OdpowiedzUsuńJeden mały błąd robisz, o którym zasadniczo niewiele osób wie ;) nie pisze się i nie mówi "w każdym bądź razie". Bez "bądź" ;)
Całusy, pisz szbciutko kolejny, ale nie kończ za szybko! <3
Zapraszam na kolejny http://zrodloradosci.blogspot.com/2015/09/rozdzia-24.html
UsuńSielanka wiecznie trwać nie będzie.. :P
UsuńConte poznał ojca Lil, o mamuniu ! ;) Jaka konfrontacja matki z ojcem, wiedziałam że się pójdą spotkać. Czekam już na te wakacje w Meksyku!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny ;)
PS Zaraz skomentuję poprzednie rozdziały, bo wcześniej nie mogłam się zalogować, wyświetlał się jakiś błąd :/
Nic się nie dzieje ;)
UsuńJoanna i Andrzej zasługują na oddzielną historię albo przynajmniej jakiegoś oneparta. Wątek główny? Nawracanie Wrony ;)
OdpowiedzUsuńNiemki nie są zbyt urodziwe, więc myślę, że Lil nie musiała obawiać się konkurencji :P Zresztą wydaje mi się, że Conte i tak jest w nią zbyt wpatrzony, by mógł zawiesić oko na kimkolwiek innym. Fajnie, że im się układa :)
Facu został zaakceptowany przez przyszłego teścia, więc Lil może go teraz zaciągnąć do ołtarza (just sayin' ^^)
Nie sądziłam, że dojdzie do pojednania rodziców Lil. Może dzięki temu jej matka wreszcie się zmieni?
Pozdrawiam :*
Haha, przemyślę to w przyszłości :P
Usuń